Chyba każdy ma czasem takie odczucie napisania/narysowania/stworzenia czegoś całkowicie głupiego (czasem nawet wstydliwego).
No właśnie, w taki sposób, pod wpływem impulsu, powstało to opowiadanie (za które już mi jest wstyd).
Ogólnie to bardzo lubię Ao no, pairing tej dwójki też bardzo lubię, ale jak tu napisać opowiadanie z dwoma debilami? (nie ukrywajmy, tak naprawdę Rin i Bon są podobni do siebie).
Trudno było odwzorować mi charakter Bona, bo jest on (jak napisałam na końcu), pełen sprzeczności. Rin za to jest czasem naprawdę głupi. No i jego demoniczne instynkty też momentami kuleją (co w anime i mandze było parę razy pokazane xP).
Nie będę dłużej gadać, czytajcie to opowiadanie-potwora, za które powinnam dostać bana albo karę śmierci i komentujcie otwarcie ;)
Zapraszam do lektury c:
-... i na poniedziałek poproszę ładnie opisane właściwości tych roślin
oraz ich zastosowanie. Na dziś to będzie tyle. Możecie iść. Miłego weekendu -
nauczyciel zebrał swoje rzeczy i wyszedł z sali.
-W końcu mamy weekend - Rin przeciągnął się w ławce z szerokim
uśmiechem na twarzy.
- Co wy na to, by pójść to uczcić? - Shima spojrzał na resztę
ekipy. - Pójdziemy na lody, a później
możemy iść na basen. Zawsze chciałem zobaczyć Shiemi w stroju kąpielowym...
-Skończ z tymi fantazjami, Shima - Kamiki wstała z ławki i przymierzyła
się do wyjścia z sali, jednak zatrzymał ją Konkomaru.
-Nie gniewaj się, Kamiki-san. Przecież wiesz, jaki on jest...
-Niestety, wiem - westchnęła Brwi. - W sumie ten pomysł z wyjściem nie
był zły, ale nie łaźmy nigdzie zbyt długo, chcę jeszcze dziś zrobić tą pracę z zielarstwa,
bo w weekendy biblioteka jest zamknięta. Wam radziłabym zrobić to samo.
-A może pójdziemy później
wszyscy razem do biblioteki? - klasnęła radośnie w dłonie Shiemi.
Wszyscy się zgodzili.
***
-Dobra, to w którym dziale mamy szukać? - Rin rozejrzał się po wysokich
regałach uginających się pod ciężarem książek.
Biblioteka była ogromna, mieszczące się w niej tomy dotyczyły
wszystkich dziedzin, które mogą być kiedykolwiek potrzebne egzorcystom. Regały
ciągnęły się w nieskończoność i zapewne gdyby nie doświadczona, stara
bibliotekarka, grupka zgubiłaby się w tym gąszczu półek i książek.
Kamiki przedstawiła kobiecie powód wizyty grupki, po czym dostała do
rąk odpowiednie księgi, przyniesione prosto z magazynu.
Grupa rozsiadła się przy jednym z bibliotecznych stołów, ci bardziej
inteligentni i pracowici zaczęli szukać odpowiednie rośliny i spisywać ich
właściwości. Nagle Shima, któremu wyjątkowo zdarzyło się uczestniczyć w
poszukiwaniach, zawołał do siebie resztę ekipy:
-Spójrzcie na to! - wskazał rysunek jednej z roślinek. - Tu jest
napisane, że to działa jak afrodyzjak!
-A ty tylko o jednym - Kamiki pokręciła głową. - Przede wszystkim to
potrafi na krótki czas otumanić niektóre demony niższej klasy. Jest często
używane, więc można to dostać w prawie każdym sklepie zielarskim dla
egzorcystów. Dobra, ja się zbieram, już wszystko mam zapisane. Oddajcie
książki, gdy skończycie - dziewczyna zabrała rzeczy i wyszła. Zaraz za nią
wybiegła Shiemi.
Męska część klasy została sama.
-Chłopaki, tak sobie myślę, że chciałbym wypróbować to zielsko - Shima
spojrzał na roślinę w książce.
-Shima! - Konekomaru spojrzał na niego karcąco.
-Przecież nie mam nic złego na myśli. Ciekawi mnie, czy pod wpływem
działania czegoś takiego Shiemi zechciałaby się ze mną umówić do kina - westchnął
marzycielsko.
-Jesteś nienormalny - Bon uderzył go w głowę. - Tak ci ciężko iść do
niej zagadać?
-To nie tak...
-Ej, chłopaki - Rin przerwał im rozmowę. - Tu jest napisane, że u ludzi
efekt jest znikomy, za to u demonów działa wyjątkowo silnie. Ciekawe, czy
Shiemi ma coś takiego w sklepie...
-Ty też? Rin, przestań! - Konekomaru złożył ręce w błagalnym geście.
-Ciekawe, jak zadziałałoby to na Kuro. Jest demonem, ale dość silnym.
Muszę go później zapytać o to...
-Bon, Rin, Koneko - Shima obrócił się w stronę przyjaciół. - Pomóżcie
mi zdobyć to zielsko i przygotować z niego moją przepustkę do serca Shiemi!
Błagam was.
-Ja się od tego umywam - Koneko pokręcił głową i szybko wyszedł z
biblioteki. Bon miał zamiar iść w jego ślady, ale Shima złapał go za rękaw.
-Bon, proszę, pomóż mi. Jestem takim tchórzem, że nie zagadam do niej
tak po prostu i ty doskonale o tym wiesz! Proszę cię, pomóż mi! Jeśli nam nie
wyjdzie z tym wszystkim, to może dotrze do mnie, że muszę nabrać odwagi i
zrobić wszystko o własnych siłach, zamiast łudzić się, że jakiś magiczny
krzaczek mi pomoże!
Bon przejechał powoli ręką po twarzy, zerkając z ukosa na przyjaciela.
-Tym razem ci pomogę, ale jeśli coś pójdzie źle, jeśli to wszystko się
wyda, osobiście skopię ci dupę!
-Dziękuję, Bon! Rin, ty też się przyłączysz?
-A co mi tam - demon wzruszył ramionami. - To kiedy planujesz to
zrobić?
-Gdy tylko zdobędę to zielsko, bierzemy się do roboty.
-Chyba znam jeden dobry sklep. Yukio czasem do niego chodzi, jeśli
akurat mu nie po drodze do sklepu Shiemi. Myślę, że tam możemy dostać wszystko,
czego potrzebujemy.
-To może jutro tam podejdziemy?
***
-Gdzie jest Rin? Jak zwykle się spóźnia, wkurzający gościu.
-Spokojnie, Bon. Patrz, już tu biegnie.
-Cześć chłopaki - wydyszał Rin zatrzymując się koło kolegów. - Sorki,
zaspałem.
-Mogłem się spodziewać - Bon westchnął. - Dobra, prowadź do tego
sklepu, zróbmy, co trzeba i miejmy to z głowy.
Po kwadransie doszli na miejsce i weszli do małego sklepiku. Za ladą
siedział mężczyzna w średnim wieku. Rzucił klientom badawcze spojrzenie zza
swoich okularów.
-Dzień dobry - odpowiedział na powitanie trzech młodzieńców. - Czego
szukacie, młodzi egzorcyści?
-Potrzebujemy trochę... tego - Shima podsunął mężczyźnie kartkę z
zapisaną nazwą rośliny, na co sprzedawca roześmiał się.
-Tak myślałem. Większość młodych egzorcystów, nie tylko płci męskiej,
zachodzi do mnie by nabyć ten "afrodyzjak". Nie jesteście pierwsi i
nie ma powodu do wstydu, to nie jest nielegalne - mężczyzna wyjął spod lady
mały woreczek, odwiązał go i zaczął wykładać na wagę maleńkie listki suszonej
rośliny. - To zielsko ma słabe działanie, u niektórych nie działa w ogóle
nawet, żadnych złych efektów po tym nie było, gorzej jest, gdy się panienka
dowie, że jej coś takiego podaliście - roześmiał się. - Jest nieszkodliwa,
gorzej dla demonów, ale do tego, widzę,
nie będziecie jej używać. Powiem wam, przy okazji, że tą roślinkę można podać
na wiele sposobów, w herbacie, w ciastku, do wyboru do koloru - podał Shimie
woreczek z odważoną wcześniej zawartością.
Całej trójce było strasznie głupio, wstydzili się odezwać.
Zapłacili i szybciutko się zmyli, cicho żegnając się ze sprzedawcą.
-To... u kogo to przygotujemy? - Shima zapytał nieswoim głosem.
-Może chodźmy do mnie? - Rin zastanowił się na głos. - Mam cały budynek
dla siebie, Yukio nie ma do środy, mamy wolną kuchnię.
-Może być - Bon kiwnął głową. - Przynajmniej świadków nie będzie...
***
-To co? Jak planujemy to zrobić?
-Ty decyduj, Rin. Jako jedyny dobrze gotujesz - Shima popchnął chłopaka
w stronę garów z radosnym uśmieszkiem na twarzy, po czym podał mu fartuch.
-Zgadzam się z Shimą. Poza tym, ja nie mam zamiaru się tego w ogóle
dotykać. Jestem tu dla towarzystwa, bo ten debil wziął mnie na litość - Bon
rozsiadł się za stołem i oparł podbródek o dłoń, wlepiając spojrzenie w Rina. -
Cały czas zastanawiam się, co ja tu robię...
-Hmm, co by tu wykombinować - Rin założył fartuch i wziął jedną z
książek z przepisami, która leżała na blacie. - Może ciasto? Nie, to słaby
pomysł... Wiem! Babeczki!
-Dobry pomysł! - Shima uniósł kciuk prawej dłoni w górę. - Małe,
słodkie, dziewczęce!
-Zrób trochę bez tego badziewia. Chętnie bym coś przegryzł - Bon obdarzył krzywym spojrzeniem woreczek z
nieszczęsną zawartością. - Tylko nie pomyl, które są które!
-Dobra, dobra. Zostaw to mi - uśmiechnął się demon i wziął się za
przygotowanie ciasta.
Jego goście wyjęli w międzyczasie z siatki kupione wcześniej napoje i
składniki i zajęli się rozmową.
-Bon, czemu się tak na niego gapisz? - Shima zapytał z sarkastycznym
uśmieszkiem na twarzy, po dłuższej obserwacji przyjaciela.
-Co? JA? - Bona zrobił się minimalnie czerwony na twarzy, bo zrozumiał,
jak to musiało wyglądać dla osób postronnych. - Zastanawia mnie, jakim cudem
taka ofiara jak Okumura, która nie radzi sobie z niczym, nie grzeszy
inteligencją, jest porywcza, wybuchowa i nienormalna, w kuchni tak bardzo się
zmienia. Działa powoli, skupia się na każdej czynności, robi wszystko płynnie,
dokładnie, zwinnie i starannie. Nie mógłbyś się tak starać na naszych
treningach? Byłbyś mniej irytujący.
-Co ty chcesz? Staram się na swój sposób. Może i jestem porywczy, ale
jak będę trenował, to z pewnością skopię dupę Szatanowi.
-Pamiętaj, że ja obiecałem sobie dokładnie to samo.
-A wy znowu o tym! Dajcie se siana, chłopaki! Obaj jesteście dobrzy,
kumplujecie się, idźcie kopać dupska demonom razem, jak przyjaciele.
Przynajmniej będą większe szanse, że nie umrzecie.
-Nie będę walczył razem z tym narwanym demonem - burknął do siebie Bon,
ale nic więcej nie powiedział, by nie wywołać kłótni. - Długo ci jeszcze
zejdzie z tymi babeczkami?
-Nie, już je wyciągam - Rin wyjął delikatnie z pieca blachę pełna
małych babeczek. - Te są z dodatkiem, te bez.
Bon, ku zdziwieniu rozmówców, nie poddawał pod wątpliwość pamięci
Okumury, tylko od razu wziął jedną z babeczek.
-Niezłe, nie są nawet bardzo słodkie.
-Rin, jesteś wielki! - Shima wyjął ze swojej torby małe pudełko i
zapakował do niego część babeczek z dodatkiem, jak to ujął Rin. - Dzięki, przyjaciele
za pomoc! A teraz lecę, spróbuję sie od razu umówić z Moriyamą! -schował
pudełko i wybiegł z budynku.
-Teraz czuję, że popełniłem błąd - Rin zdjął fartuch.
-Od początku mówiłem, że to głupi pomysł. Miejmy nadzieję, że to nie
zadziała.
-Oby - Rin wziął się za mycie garów. - Właśnie, Bon. Zapisałeś sobie te
wszystkie informacje o roślinkach? Bo ja nie miałem zeszytu i nic nie zapisałem,
a głupio mi iść do Kamiki i prosić ja o notatki, pewnie by się wkurzyła...
-Kretyn z ciebie. I ty masz zamiar zostać poważnym egzorcystą? Tak, mam
to zapisane, ale nie wziąłem ze sobą zeszytu. Na szczęście co-nieco pamiętam,
mogę ci podyktować.
-Sorki. I dzięki. Ubóstwiam twoja pamięć - Rin uśmiechnął się, a Bon
poczuł się dziwnie. - Zaraz wracam, wezmę zeszyt z pokoju - rzucił i wyszedł.
Wrócił po kilku minutach. - Znalazłem - uśmiechnął się. - Naprawdę, dzięki
wielkie, Bon. Dobrze mieć takiego przyjaciela - usiadł obok Suguro.
-Dobra, dobra, skup się na zadaniu - Bon powiedział nieswoim głosem.
Zachowanie Rina wywoływało u niego dziwne odczucia. Miewał z nim tak dość
często, ale najgorzej było, gdy zostawali sami. Szczerość i otwarcie demona
sprawiały, że czuł się momentami niezręcznie. - Dobra, to po kolei. ja dyktuję,
a ty zapisuj... - Bon dyktował mu powoli, robiąc przerwy, by chłopak miał czas
na zapisanie wszystkiego. W pewnym momencie zauważył, że Okumura go nie słucha.
- Zapisuj, a nie się opychasz babeczkami!
-I kto to mówi, sam też jesz!
-Jesz jak pięcioletnie dziecko! Cały jesteś usyfiony! - Bon wytarł mu
twarz. Dopiero po chwili dotarło do niego, jak dziwnie to musiało wyglądać. Rin
też spojrzał na niego niepewnie, ale nic nie powiedział.
Po chwili milczenia, Bon powrócił do dyktowania. Po jakimś czasie Rinowi
nagle wypadł z ręki długopis.
-Co ty robisz? - Bon obdarzył go poirytowanym spojrzeniem.
-Przepraszam, słabo się czuję - Rin opuścił głowę tak bardzo, że
dotknął czołem blatu stołu. - Czuję się bardzo dziwnie...
-Nie gadaj, ze się roz... - nagłą myśl rozbłysnęła boleśnie w głowie
Bona. - Onienieneinie, nie gadaj, że zjadłeś... Czekaj, które z tych babeczek
były z tym zielonym paskudztwem?
Rin uniósł głowę, spojrzał na niego wielkimi oczami pełnymi przerażenia:
-Kurde, pomyliłem się - jęknął, opuszczając głowę z powrotem. Objął się
rękoma w pasie.
-Ale dlaczego na ciebie podziałało?! Nie jesteś demonem niskiego rzędu!
-Nie mam pojęcia, może to dlatego, że jestem dzieckiem ludzkiej
kobiety? - Okumura jęknął po raz kolejny. -Czy afrodyzjaki powinny tak działać?
- zapytał cicho.
-Ekhm - Bon odchrząknął, czerwieniejąc na twarzy, bo od razu pojął, o
co chodzi. - Taaaak, tak to działa.
-Idę do łazienki - Rin wstał, ale zaraz się zachwiał i musiał się
oprzeć o stół, by nie wylądować na ziemi. - Cholera, nie czuję nóg - jęknął.
-Czekaj, pomogę ci - Bon przerzucił sobie rękę chłopaka przez szyję i
objął go swoją ręką w pasie. - Teraz powoli - przeszli parę kroków, ale nie
udało im się zajść zbyt daleko.
Rin potknął się i przewrócił, pociągając za sobą Bona. Wylądowali jeden
na drugim, Rin pod Suguro.
-Cholera, mówiłem, ze cały ten plan to jeden wielki błąd i głupota!
Dlaczego zgodziłem się mu pomóc?! - Bon nie wytrzymał.
-Mógłbyś ze mnie zejść? - Rin poprosił cicho. - Czuję się bardzo...
dziwnie w takiej pozycji.
-Przepraszam - Bon uciekł spojrzeniem w bok. Po chwili jednak spojrzał
w twarz demona. Rin był cały czerwony na twarzy, jego klatka piersiowa unosiła
się i opadała szybko, oczy błyszczały jak od gorączki, wpatrując się
półprzytomnie w twarz Suguro, usta miał uchylone i lekko nabrzmiałe.
"Cholera, o czym ja myślę?!" Bon bił się z myślami.
"Jakim cudem mogę myśleć, że ten debil jest na swój sposób
pociągający?!"
Suguro czuł się, jakby ktoś inny za niego myślał, nie poznawał swoich
myśli, zachowań. Rin chyba czuł się podobnie, bo w pewnym momencie po prostu
zetknął swoje usta z ustami Bona.
Suguro poderwał się jak oparzony.
-Co ty wyczyniasz?!
-Ja... - Okumura uciekł spojrzeniem w bok. - Przepraszam, dziwnie się
czuję. Zupełnie jakbym nie był sobą. Ale... wyglądałeś, jakbyś też tego
chciał...
Bon długo mierzył go spojrzeniem, próbując jednocześnie nadążyć za
swoimi galopującymi myślami. Myśli rozsadzały go od środka, nie mógł się jednak
na żadnej z nich skupić. W międzyczasie Rin powoli wstał i podszedł do niego, niezdarnie
stanął na palcach i pocałował go drugi raz. Bon, poddał się i odwzajemnił
pocałunek.
Po chwili obaj wylądowali na podłodze.
-Czy ty masz jakiekolwiek pojęcie o całowaniu się, kretynie?
-Nie, ale szybko się uczę - Rin znów spróbował go pocałować, ale Bon
zasłonił mu usta dłonią.
-Okumura, kretynie. Nie jesteś sobą! Opanuj się! To ten cholerny
afrodyzjak! - na jego słowa Rin uniósł dłoń i dotknął jego twarzy
-Jestem sobą, ale kierowanym nieswoimi myślami. Wybacz mi, ale nie mogę
sie pows...
-Zamknij się! - Bon znowu go zakneblował swoją dłonią. - Mówisz o
sobie, a co ze mną?! Jesteś kretynem, ja z resztą też. Od jakiegoś czasu myślę,
że zaczynam cię lubić, a ty mi nagle wyskakujesz z czymś takim! Powiedz mi
teraz, który z nas nie będzie mógł się powstrzymać? Nie chcę zrobić czegoś
głupiego, przez co do końca życia będę się czuł jak winny debil!
-Bon - Rin szepnął cicho, wyswabadzając usta spod jego dłoni. - Nie
wiem, co chciałeś mi przez to powiedzieć, nie wiem, co ja o tobie myślę, ale
wiem, że ja chcę to zrobić, więc przestań się szarpać z myślami i zróbmy to,
zwalając całą winę na afrodyzjak, moją nieostrożność i głupotę - wyciągnął
ręce, objął Bona i pocałował go kolejny raz, przełamując ostatnie opory
Suguro...
***
-Będę miał wyrzuty sumienia do końca życia... Co mi odwaliło?! Jak
mogłem do tego dopuścić?!
-Zwal wszystko na moją głupotę, w końcu jestem kretynem.
-Wychodzi na to, że nie jestem od ciebie lepszy...
-Jesteś pełen irracjonalnych przeciwieństw. Raz jesteś bardzo poważny,
raz jesteś zupełnie dziecinny, raz jesteś spokojny, innym razem wybuchasz
gniewem, kłócisz się ze mną, bo patrzę na świat nieco inaczej niż ty, gardzisz
mną momentami, ale jednak się przyjaźnimy... Jesteś dla mnie nie do pojęcia,
Bon.
-A ty jesteś tak głupi, ze gdyby cię zabić, to zapomniałbyś umrzeć,
wiesz?
-Eee, ja?!
-Dobra, nie będę się z tobą kłócił. Po prostu... czuję się debilnie
przez to, co się stało. Zrobić coś takiego z tobą, mając w dupie swoje uczucia,
myśli... Afrodyzjak. To wszystko wina tego gówna.
-Ale ty...
-AFRODYZJAK. I zapomnijmy o tym, już mam traumę...
[THE END?]
Jeśli macie jakieś prośby, zamówienia czy pytania, to piszcie śmiało, obojętnie, czy na maila czy w komentarzach.