piątek, 24 lipca 2015

~Papierosy~ Niron, Nick x Aaron

(Taka tam zmiana w paringu, żeby ludzi nie zanudzić)
(Jak wrócę z pracy, to obiecuję wrzucić coś z animu)






Aaron i Nick wracali pieszo od kumpla z imprezy. Trochę przebalowali, więc Aaron, by uniknąć śmierci ze strony ojca, wprosił się do swojego chłopaka na noc. W sumie dobrze zrobił, w końcu miał słabą głowę i te "słabe drinki" na jego osobie wcale nie były takie słabe. Teraz nastolatek musiał iść oparty o Nick'a, by nie przybić ziemi piątki twarzą (Nick na swoje nieszczęście nie wypił dużo i musiał niańczyć towarzysza).
Oczywiście alkohol, poza rozwiązaniem jego problemów z prawidłowym chodzeniem i posiadaniem równowagi, rozwiązał także jego język (czyt. chłopak zaczął marudzić).
-To jest, do chuja jasnego, niesprawiedliwe.
-O co ci konkretnie chodzi? - Nick złapał mocniej chłopaka, bo ten prawie że się potknął o własne nogi.
-No bo, dowiedziałem się od Mathiasa, że mój ojciec to ostro balował całe życie. Matka też mi to powtarzała. Nic, tylko dragi, seks, alkohol, imprezy, kluby. Z resztą fakt, że strzelił sobie dzieciaka w wieku 15 lat, urodziłem się, jak miał już 16, też o czymś świadczy. Ja nie wiem, w ogóle. Do tej pory znajduję u niego heroinę, już jej co prawda nie bierze, ale ma zachomikowaną z wcześniejszych czasów. W ogóle się podobno zmienił przez Mathiasa i mnie, ale nadal ma pociąg do alkoholu i seksu. W ogóle on pił, jak miał z 14 lat, a mi nie pozwala w wieku 17 - Nick tylko przytakiwał mu, nie chciało mu się odpowiadać. - Na seks też mi nie pozwalał. Przecież z tobą się nie dorobię dzieciaka, nie? W ogóle mój ojciec kiedyś palił, teraz już tego nie robi, a ja w życiu nie miałem fajki w ustach. Odrzuca mnie zapach. Ale ty palisz, nie?
-Dla towarzystwa, nie kręci mnie to - Nick wzruszył ramionami, przez co obaj omal się nie wywrócili.
-Masz w domu fajki?
-Możliwe, że gdzieś mam jakąś starą paczkę, a co?
-Chcę spróbować, tak z ciekawości. Pozwolisz?
-No dobra, tylko się nie uzależnij...

***

Aaron wrócił z łazienki, wymyty i przebrany w ciuchy do spania, na szczęście nie musiał się zachowywać specjalnie cicho, bo byli z Nick'iem sami w domu. Jego chłopak był szczęśliwym posiadaczem pokoju z balkonem, na którym aktualnie stał, trzymając w ustach jeszcze nieodpalonego papierosa. Na widok partnera uśmiechnął się i wyjął zapalniczkę, po czym odpalił papierosa i zaciągnął się głęboko.
-Ale to wali - powiedział Aaron podchodząc do niego.
-Nie marudź, chciałeś spróbować, to musisz przecierpieć - Nick dmuchnął mu w twarz dymem, na co młody Anesel skrzywił się.
-Daj mi go - chłopak wziął papierosa, włożył do ust i zaciągnął się. Po tym nastąpił u niego mocny atak kaszlu. Nick obdarzył go zatroskanym spojrzeniem i wyjął mu fajkę z ręki.
-Może spróbujmy inaczej - chłopak zaciągnął się delikatnie, na wstrzymanym oddechu podszedł od Aarona, złączył z nim wargi i dopiero wtedy wypuścił dym z płuc.
Aaron z wrażenia zaciągnął się tak mocno, że zakręciło mu się w głowie.
Ale nie rozkaszlał się.
Nick uśmiechnął się na widok rumieńców na twarzy partnera - takiego rodzaju kontaktu jeszcze nie mieli, chłopak sam musiał przyznać, że takie z pozoru zwykłe czynności odczuwa on całkiem intymnie.
Powtórzył czynność, tym razem wydychając powietrze wolniej.
-W ten sposób... to nawet nie jest... złe - Aaron odgarnął włosy z twarzy, chowając za dłonią rumieniec. - Ale nadal śmierdzi. Chyba jednak wolę to - pocałował chłopaka, wyjmując mu z dłoni papierosa, po czym rzucił niedopałek na ziemię i przydepnął. - Ooo taaak, tak jest ZDECYDOWANIE lepiej - uśmiechnął się kącikiem ust.
-Trudno mi się nie zgodzić, gdy to mówisz - Nick zaciągnął przyjaciela z powrotem do swojego pokoju, po czym zamknął balkonowe drzwi. - To co teraz będziemy robić? - zapytał, z pozoru obojętnie.
-Wiesz, to wszystko mnie trochę... napaliło - Aaron wzruszył, również z pozoru obojętnie, ramionami, po czym spojrzał z ukosa na Nick'a. - A może to tylko alkohol?
-A może to ja?
-Wolę zostać przy wersji z alkoholem - Aaron położył się na łóżku. - Niby jest już 3 rano... ale nadal mamy czas, zanim wrócą twoi rodzice i nakryją nas na seksie... albo przyłapią nas śpiących nago w łóżku... W sumie to raczej nikt nic nie zauważy... - mamrotał do siebie, a Nick już wiedział, o co mu chodzi. - Uprawiajmy seks. Teraz... W sumie, co nam szkodzi? Jesteśmy młodzi... piękni... szaleni...
Niespodziewanie nastąpiła długa cisza, Nick spodziewał się usłyszeć coś jeszcze, ale jego chłopak nie odzywał się.
-Dobra, rozumiem aluzję, moja kolej - Nick podszedł do łóżka i... - Aaron, ty chuju - syknął do siebie cicho. - Jak możesz zasypiać w takiej chwili? Narobiłeś mi nadziei i... - spojrzał na twarz śpiącego Anesela i uśmiechnął się z niedowierzaniem. - No dobra, tym razem ci daruję - szepnął i pocałował delikatnie partnera w czoło. - Ale następnym razem nie dam ci zasnąć. A później siedzieć...

[THE END]

piątek, 17 lipca 2015

~Zwierzęta~ Vithias

(Another one)
(Zaspamić blog moimi autorskimi wypocinami)






Po powrocie do domu Vidar od razu zauważył, że coś się zmieniło. A raczej coś przybyło.
Gdy tylko wszedł do salonu to zauważył podarte firanki. Nie był to raczej efekt nowej stylizacji Mathiasa ani dzieło Aarona (Vidar ciągle pamiętał, jakie numery wywinął mu parokrotnie syn, gdy bawił się jego morderczymi zabawkami, postrzelony telewizor to tylko jeden z nich). Jednak tym razem to ewidentnie nie była robota żadnego z nich.
Do pomieszczenia wszedł Mathias, niosąc coś na rękach.
-Vidar? Nie słyszałem, gdy wszedłeś. Cześć.
-Mathias, możesz mi wyjaśnić dwie rzeczy? Skąd wytrzasnąłeś tego kota i dlaczego te firanki wyglądają jak projekt artysty sztuki nowoczesnej?
-Mogę, ale najpierw cię proszę, byś nie mordował biednego zwierzaka swoim wzrokiem. Otóż znalazłem tego pana - wskazał kota, którego trzymał na rękach - gdy dziś wracałem do domu. Siedział sam, porzucony, mały, bezbronny i niesamowicie słodki, to go przygarnąłem. Szkoda mi go było, taki słodziak z niego, że nie można mu się oprzeć- przytulił kociaka. -Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu?
-Mam - mężczyzna podszedł bliżej i spojrzał złowrogo na kota. -Ten pchlarz tylko będzie robił po kątach...
-Nauczę to, że ma robić do kuwety- wszedł mu w słowo Mathias.
-Będzie niszczył meble i firany...
-Będę go pilnował.
-Będzie wymagał stałej opieki...
-Ja się nim zajmę.
-Jeśli jesteś taki pewien, to pozwolę ci go zatrzymać, ale najmniejsza wpadka i koniec z kotem! - uległ w końcu pod namolnym spojrzeniem Vidar.

***

Mathias radził sobie całkiem nieźle, Aaronowi kociak też przypadł do gustu (spędzał z nim nawet dużo czasu, bo dostał mocnego kataru i siedział w domu), obaj się nim zajmowali. Vidar patrzył na zwierzę niechętnie, wypatrywał okazji, by się pozbyć zwierzęcia.
-Vidar, nie morduje go spojrzeniem, to tylko kot.
-Spędzasz z nim bardzo dużo czasu ostatnio, Mathias - poskarżył się Vidar.
-O co ci teraz chodzi?
-Zazdrosny jestem.
-O co? O kota?
-Najwyraźniej tak - odpowiedział urażonym głosem Vidar i wyszedł.
Mathias zaczął się obawiać, czy uda mu się zatrzymać kota na stałe, bez krzywych spojrzeń ze strony partnera.
Jednak kilka dni później jego obawy zmieniły swoje źródło.
Gdy wrócił do domu z zakupów, Vidar nie przywitał go. Kota też wcięło i Math połączył te oba fakty, tworząc przerażający scenariusz. Szybko obiegł dom w poszukiwaniu zwierzaka.
Znalazł to w salonie. W towarzystwie Vidara.
Mężczyzna jak gdyby nigdy nic bawił się z kotem, śmiejąc się i gadając coś do zwierzęcia.
-Co? Co ty robisz? - Mathias wyraził swoje zdziwienie.
-Bawię się z kotem, a co, nie widać?
-Przecież ty go nienawidzisz!
-Oj tam zaraz "nienawidzisz" - mężczyzna pogłaskał kota. - Początki mieliśmy trudne, ale to nie jest ważne, co nie, słodziaku? - zwrócił się do kociaka, który zamruczał.
Mathias wyszedł z pokoju i udał się do kuchni. W przejściu wpadł na Aarona.
-O, cześć młody. Co tam? Jak się czujesz?
-Cześć, Math - chłopak kichnął głośno. - Przepraszam. Chyba jest gorzej, teraz - znowu kichnął - kicham co dziesięć sekund.
-To niedobrze. Powinniśmy iść do lekarza.
-Po co? - chłopak zdziwił się. No tak, Mathias zapomniał, że nastolatek odziedziczył po ojcu niechęć do służby zdrowia. - Nie chcę iść do lekarza, w końcu sam wyzdrowieję.
-Niech ci będzie, ale jak będzie gorzej, to jedziemy do lekarza.

***

W ciągu następnych dni Mathias odczuł obecność kota w domu inaczej, niż tego chciał. Nieważne, gdzie i co robił Vidar, zwierzak zawsze z nim siedział. Na początku się z tego cieszył, potem jednak zaczęło go to irytować (ostateczny przełom nastąpił, gdy w nocy, gdy to Mathias miał ochotę, Vidar mu zabronił, bo "kot siedzi i na nas patrzy").
Chcąc nie chcąc, Ratchew zaczął kombinować, jak się pozbyć zwierzęcia (przy okazji zobaczył na własnej skórze, jak czuł się wcześniej zazdrosny o niego Vidar. Uczucie to było chore i upierdliwe jak małe dziecko).
Udało mu się, aczkolwiek nie do końca tak, jak planował.
Zabrał w końcu ze sobą Aarona do lekarza (mało brakowało, a musiałby go przywiązać, młody miał od dzieciństwa uraz do lekarzy), wprowadził młodego do gabinetu, lekarz go przebadał i sru.
Alergia.
Na kocią sierść.
No i trzeba było oddać kociaka.

***

-Vidar, no nie gadaj, że aż tak za nim tęsknisz - Mathias roześmiał się na widok twarzy partnera (przy czym prawie spadł z kanapy, na której obaj siedzieli). Sam nie żałował ani trochę, że zwierzaka już nie ma, w końcu przestała zżerać go zazdrość.
-Przyzwyczaiłem się do niego, był taki milutki i spokojny - mężczyzna słowem nie wspomniał o podartych firankach i obdrapanej sofie w salonie. - Polubiłem go.
-Weź, bo znowu zazdrosny będę - Mathias wypalił bez zastanowienia, po czym odwrócił głowę, ukrywając rumieniec. - Znaczy się, ten...
-A ze mnie się śmiałeś - Vidar uśmiechnął się szyderczo. - Co nie zmienia faktu, że będę tęsknił za kociakiem...
-Już masz swojego kota - Mathias położył głowę na kolanach partnera. - Miłego, słodkiego, wychowanego, takiego, na którego twój syn nie ma alergii i takiego, który zamiast niszczyć twoje meble, to jeszcze je odkurza - uśmiechnął się, a Vidar go pocałował, ledwo powstrzymując się od śmiechu. - Mrr - zamruczał mężczyzna, przedłużając pocałunek...

***

Już w progu domu Vidar został zaatakowany przez syna:
-Tato, tato, patrz, co mam! -uniósł do oczu ojca szczeniaka. - Znalazłem go dzisiaj! Jest słodki i nie mam alergii na psy, więc go przygarnąłem! Będę się nim zajmował i w ogóle, dopilnuję, by nic nie zniszczył, będę z nim wychodził na spacery i będę mu kupował karmę, a tak w ogóle to piesek i ma na imię Sparky i jest labradorem...
-Aaron, daj mi się rozebrać! Za chwilę o tym porozmawiamy!
Po minucie Vidar zjawił się w kuchni.
-Aaron, czy on właśnie narobił w kącie?
-Co gdzie? O kurde, nie zauważyłem, zaraz posprzątam - chłopak poderwał się z miejsca, przestraszony nie na żarty. - Tato, ja będę uważał, obiecuję, proszę cię, nie złość się na niego, to...
-... tylko pies - Vidar pogłaskał szczeniaka. - Wiem, synu. I nie jestem zły. Skoro chcesz, to możesz go zatrzymać, ale obiecaj mi, że nie porzucisz go, że nie oddasz go, gdy tylko dorośnie. Pamiętaj, że psy tez mają uczucia, a ludzie, którzy je porzucają, zasługują na kastrację lub eutanazję.
-Obiecuję ci, że zajmę się nim i nie zostawię go pewnego dnia przywiązanego gdzieś do słupa - chłopak wziął psiaka na ręce, a ten polizał mu twarz. - Dziękuję -wyszczerzył się do ojca.
-Nie ma za... - w tym momencie do pomieszczenia wszedł Mathias. - O, cześć Math.
-Co to jest? - Ratchew wskazał na Sparky'ego.
-Pies. Aarona. A co?
-Aarona? - mężczyzna uniósł brwi w pytającym geście. - Myślałem, że twój.
-A to dlaczego niby? - zdziwił się Vidar.
-Bazując na tym, że psy upodabniają się do właścicieli...
-Nie rozumiem, o co ci chodzi?
-Bo wiesz, ten szczeniak właśnie posuwa pluszaka...
-Mathias, już nic nie mów - Vidar zasłonił twarz rękoma, a Aaron z trudem powstrzymał się od śmiechu.
Tak czy inaczej, zwierzak zaadaptował się w nowym domu.

[THE END]

piątek, 10 lipca 2015

~Zemsta~ Vithias

(Więcej autorskiego spamu)




Dzień jak co dzień z życia Mathiasa - jego normalność jest zaburzona, do czego, myślał, ze zdążył przywyknąć. Jednak zawsze znajdzie się coś, co pokaże mu, ze jeszcze wiele w życiu może go spotkać.
Mathias wracał właśnie do domu z pracy. Swoim zwyczajem myślał o problemach wszechświata i dziejach ludzkości (tak naprawdę to tylko szedł i nucił sobie piosenkę, no ale przecież nie można powiedzieć o tym wprost). Dotarł do drzwi dużego domostwa (wyjaśniając niedomówienia - domostwo należało do pewnej rodziny, z którą już dość dawno splótł nieodwracalnie swoje życie i parę innych rzeczy). Miał oczywiście klucze do tej posiadłości - w końcu w niej mieszkał od jakiegoś czasu. Otworzył drzwi i wszedł spokojnie do środka.
-O, Mathias! Cześć - z kuchni wychylił się zaraz jeden z mieszkańców, a konkretnie pewien nastolatek (czyt. Aaron Nils Anesel we własnej osobie, syn właściciela domu). Chłopak ten z pozorów był zwykłym młodym człowiekiem, jednak pod tą niewinną i poniekąd uroczą powłoczką kryło się wiele dziwnych rzeczy. Nie będzie tu jednak o nich napisane, bo nie o nich jest ta historia.
-Cześć - przywitał się mężczyzna. - Gdzie ojciec? - zapytał zaraz po dostrzeżeniu, że właściciela włości nie ma w pomieszczeniu.
-U góry. W łazience - wyjaśnił młody od razu. - Jednak zanim tam pójdziesz, to... A z resztą, brak mi słów, by to opisać. Sam zobaczysz - rzucił za odchodzącym.
Po chwili, nieco, a tak naprawdę to bardzo, zaniepokojony Mathias wszedł do pomieszczenia. Zaraz jednak się cofnął i zamknął drzwi. Chciał się truchtem oddalić stamtąd, jednak z pomieszczenia wyszedł Vidar we własnej osobie.
Człowiek ten, który cieszył się zabójczą sławą w okolicy (chociaż ostatnio ze względu na założenie rodziny, nieco sie uspokoił), który umiał zrobić w życiu wiele i wielokrotnie mógł człowieka zaskoczyć, tym razem przeszedł samego siebie. Stał sobie, jak gdyby nigdy nic, susząc ręcznikiem swoje... różowe włosy.
-Vidar. Vidar! VIDAR! One są... różowe! - Mathias z wrażenia aż przysiadł na podłodze.
-Och? No popatrz, nie zauważyłem.
-Vidar, coś ty narobił?!
-Się mi popieprzyły tubki i tak wyszło. No nie moja wina, ze to wszystko było rzucone byle jak w jedno miejsce. Ten, kto to zrobił, powinien dostać pisiont solidnych kopów w dupę.
-Sam zrobiłeś tam taki syf.
-Szukałem wiarygodnego usprawiedliwienia dla mojego katastrofalnego w skutkach kaprysu, ale jak wolisz tak to ująć...
-Ja nawet nie będę tego komentował. Idź się ogarnij!
-Dobra, dobra - Vidar poczekał, aż Mathias się odwróci, po czym wykonał tylko jeden mały ruch...

***

-Pora wstawać, Mathias! Mamy nowy, piękny dzień!~ - Vidar zdzielił Mathiasa w twarz poduszką, by ten szybciej wstał (dostał za to później z kapcia).
-Co ty taki radosny od rana? - Ratchew z trudem wstał. - Ale mnie łeb boli... Nic z wczoraj nie pamiętam. Czy my piliśmy?
-Nope. Ale to teraz nieważne. Słuchaj, bo ja musze pilnie wyjść. Wrócę dopiero wieczorem, także... Trzymaj się! - krzyknął i wybiegł. Podejrzanie szybko wybiegł.
Mathias wyczulony (przez swojego kochanka i jego pomysły) na wszystko, poczuł rodzące się w jego umyśle podejrzenie. Niesiony tym uczuciem wstał i podszedł do lustra.
Otworzył szeroko oczy na widok swojego odbicia.
Jego włosy, bardzo długie, sięgające prawie do pasa, o które zawsze dbał i które były jego dumą...
-Fioletowe. Fioletowe ombre. Mam na głowie jebane ombre. I to fioletowe. Ombre. Na moich włosach - gadał do siebie. Po chwili zacisnął ze złością zęby. - Chyba muszę dokonać aktu małej, krwawej zemsty...

***

Vidar wrócił do domu rzeczywiście późnym wieczorem. A tak właściwie to późną nocą. Było już po pierwszej, gdy przekroczył próg mieszkania. Spodziewał się karabinowej salwy, armii wojska, zaminowanego przedpokoju, czegokolwiek. Tymczasem w domu było pusto. I podejrzanie cicho.
Zajrzał do sypialni - Mathias spał. Czyżby pogodził się ze swoją metamorfozą?
Vidar wątpił i dlatego zdecydował się tej nocy spać na kanapie w przedpokoju.
Rano czekało go miłe powitanie - dostał w łeb poduszką. Spodziewał sie, ze zrobił do Mathias, tymczasem karygodnego czynu dokonał jego rodzony syn.
-Tata, zwolniłbyś w końcu tę kanapę.
Vidar posłusznie zwlókł się i poszedł do kuchni. Minął obojętnie Mathiasa, na jego pogodne "dzień dobry" odpowiedział jakimś niezrozumiałym burknięciem. Wydobył z zamrażalnika butelkę i postanowił udać się z nią do pokoju, gdy nagle coś go poraziło.
Odwrócił sie powoli w stronę stojącego tyłem partnera.
-Math?
-Hm?
-Twoje włosy...
-Co?
-GDZIE ONE SĄ?
-Co tak głupio pytasz. przecież widzisz, ze są. Tylko nieco krótsze - Mathias nawet nie odwrócił się w stronę rozmówcy.
-NIECO? ONE SA TERAZ KRÓTSZE OD MOICH!
-Widzisz, ściąłem je tak, by nie został ślad po ombre - Mathias przygładził króciutkie teraz włosy. Rzeczywiście, nie sięgały mu teraz nawet do ramion.
-Ale... dlaczego?
-Żebyś miał tą świadomość, ze jak z tobą skończę, to ty nie będziesz mógł zrobić tego samego - mężczyzna odwrócił się z przerażającym uśmiechem na twarzy...

~THE END~

piątek, 3 lipca 2015

~Przerwatywy?~ Vithias

Zaczęły się wakacje, sto lat, niech żyją wyjazdy i alergie!
Nie zabijcie się przez te dwa miesiące :v

(Autopublikacje ustawione na następne dwa miesiące xP)
(Znowu coś własnego, a co)
(Znowu krótkie, a co)
(Miłej lektury, a co)





Vidar i Mathias wparowali do sypialni, przyklejeni do siebie, chaotycznymi ruchami ściągając z siebie części garderoby. Po chwili obaj, w samej bieliźnie, legli na łóżku - Mathias pod Vidarem. Znów przyssali się do siebie, wycałowując sobie oddechy i powodując zadyszkę u obu stron. Vidar na chwilę oderwał sie od kochanka i sięgnął do leżących na ziemi spodni po gumki. Mathias spojrzał na niego dziwnie, w końcu, jak sam parę dni wcześniej powiedział, normalnie ich nie używali, na co Vidar odpowiedział mu uśmiechem i wyjął jedną z prezerwatyw, a pudełko z resztą rzucił obok. Mathias znowu się do niego przykleił, utrudniając mu ruchy i nałożenie prezerwatywy, przez co ta wyślizgnęła mu się z rąk i wystrzeliła gdzieś za łóżko.
Obaj mężczyźni spojrzeli na siebie dziwnie i zaczęli się śmiać.
-Nie wiedziałem, że tak się da - Mathias wyjął kolejną gumkę z paczki, naciągnął i strzelił w twarz partnerowi. O mało się po tym nie popłakał ze śmiechu.
Vidar z pokerowa twarzą wyplątał gumkę ze swoich włosów, odrzucił ją na bok, po czym wyjął kolejną z opakowania i włożył sobie do nosa. Mathias po chwili zrobił to samo i obaj zaczęli się śmiać jak pojebani, Mathiasowi zaczęły lecieć łzy z kącików oczu, ale nie przeszkodziło mu to w dalszym obrzucaniu partnera gumkami. Oczywiście Vidar mu się za to odwdzięczał tym samym.
Do czasu.
A konkretnie do tego momentu, kiedy okazało się, że skończyły im sie gumki.
Obaj spojrzeli na siebie i dali sobie niemy znak "to zostaje między nami".
W końcu komu przyznaliby się, że zamiast uprawiać seks, przez 20 minut obrzucali się, jak dzieci, prezerwatywami?

[THE END]