Tym razem mój fanfic, może nie do końca yaoi czy chociaż shounen-ai.
Wyjaśniam dziwne imiona:
Tenoshi - to połączenie słów "Tenshi" (Anioł) i "Shiro" (Biały)
Kuroma - połączenie słów "Kuro" (Czarny) i "Akuma" (Demon);
Zapraszam do lektury
Ciemność.
Brak
jakichkolwiek bodźców.
Powrót
świadomości.
-Gdzie
ja jestem? - spomiędzy spierzchniętych warg pada świszczące pytani9e.
Głos
brzmi w tej ciszy jak wystrzał.
Ciemność.
Nic nie
czuć.
Szatyn
powoli otwiera oczy. Delikatnie porusza głową na boki, szukając wzrokiem
czegokolwiek poza czarnym otoczeniem.
Odchrząkuje
i zadaje kolejne pytanie w stronę ciemności:
-Co sie
stało?
Chłopak
otwiera szerzej oczy. Spod powiek wyłaniają się w pełnej okazałości duże,
piękne zielone tęczówki. Maluje się w nich zdziwienie i niepewność. Ich
właściciel nie wie, gdzie jest ani jakim sposobem sie tu znalazł. Jednak wie,
że nie jest to sen czy głupi żart.
Powoli
wstaje, ale jego ciało dalej nic nie czuje. Gdzieś, w głębi świadomości, słyszy
polecenie "Idź na przód". Chłopak nie czuje żadnych oporów przed
wykonaniem go - stanie w miejscu i tak nic nie zmieni.
Tknięty
nagłym przeczuciem spogląda na swoje ubranie - jest całe czarne, w dodatku nie
należy do niego.
Wiedząc,
że w tej chwili i tak nic z nimi nie zrobi, stawia pierwsze kroki, jeden za
drugim, powoli, przed siebie.
Ciemność.
Jego
otoczenie się nie zmienia. Ta dziwna ciemność jest wszędzie - po bokach, nad i
pod nim, w jego głowie.
Ciemność.
Chłopak
zastanawia się, jak długo idzie. Godzinę? Dwie? Kwadrans? Nie ma żadnego punktu
odniesienia, który pomógłby mu to chociaż w przybliżeniu mierzyć uciekające
sekundy.
Ciemność.
***
Czerwone
tęczówki nagle rozjaśniają się wewnętrznym blaskiem. Czarnowłosy chłopak wstaje
z pozycji siedzącej.
-Masz
gościa - z ciemności słychać przytłumiony głos.
-Wiem,
czuję go - czerwonooki odpowiada chłodno.
-Zajmij
sie nim - niepotrzebnie rozkazuje głos, bo chłopak już zdążył oddalić się w
ciemność.
***
Ciemność.
Szatyn
czuje rosnący niepokój, ale nie umie określić jego źródła. Zaczyna się bać
tego, w kierunku czego zmierza.
-Gdzie
ja jestem? - pyta stając.
-Niektórzy
nazywają to Czyśćcem, inni drogą, kolejni życiem po śmierci - odpowiada zza
jego pleców melodyjny, męski głos.
-Kim ty
jesteś? - pyta zdziwiony szatyn odwracając się.
-Mów mi
po prostu... Kuroma - z ciemności wyłania się chłopak. Jego czarne włosy i
ubiór wtapiają sie w otoczenie. Na rękach ma bransolety nabijane ćwiekami, przy
pasku zwisa mu kilkanaście łańcuchów i łańcuszków. Dopełnienie stanowi skurzana
kurtka i nieśmiertelnik na szyi. Jego czerwone oczy patrzą czujnie spod długiej
grzywki, wwiercając się spojrzeniem w rozmówcę.
Czarnowłosy
podchodzi bliżej i zatrzymuje się kilka kroków przed szatynem. Nawet z takiej odległości
widać, że jest od niego wyższy.
-A ja
jestem... - zaczyna szatyn i urywa. Zdaje sobie sprawę, że nie pamięta swojego
imienia, ba że nic nie pamięta z tego, co sie wydarzyło, zanim tu przybył.
Dociera też do niego po chwili to, co
powiedział mu przybysz. - Czy ja... umarłem?
-Tak, i trafiłeś pod moja opiekę
- Kuroma uśmiecha się delikatnie. - Co do twojego imienia - możliwe, że miałeś
wypadek i twój mózg uległ uszkodzeniu. Albo, podobnie jak u co niektórych,
wyczyszczono ci pamięć. Nie martw się, wszystko sobie przypomnisz - czerwonooki
mówi tak spokojnie i łagodnie, że szatyn na miejscu mu zaufał. Pomimo, żer jego
świadomość krzyczy, że to właśnie Kuromy powinien się obawiać.
-Tenshi
- mówi nagle niższy chłopak. - Przypomniałem sobie moje imię.
-No
widzisz? - Kuroma uśmiecha się szerzej.
-Mógłbyś
mi wyjaśnić, o co chodzi z tymi opiekunami?
-Rola
opiekuna jest dopilnować, by dusza bezpiecznie dotarła na miejsce, do przejścia
dalej.
Na samą
wzmiankę przejścia, Tenoshi poczuł falę paniki.
-Nie
bój się, doprowadzę cię tam bezpiecznie - robi krok w stronę podopiecznego, na
co ten się cofa. - Zaufaj mi, Tenoshi. Tam jest... lepiej. Doprowadzę cię do
przejścia.
-Boję
się - szepcze szatyn, zaciskając dłonie na klatce piersiowej.
-Nie
bój się, naprawdę - spokojny głos w końcu przełamuje niechęć chłopaka. - Co
pomaga ci sie uspokoić? Przy czym się relaksujesz?
-Muzyka
- odpowiada zdziwiony Tenoshi. - I taniec.
-Zatem,
Tenoshi, doprowadzę cie tam tańcem - uśmiecha się Kuroma pokonując już ostatecznie
dzielący ich dystans. Wyciąga do chłopaka rękę, a gdy ten ją łapie, przyciąga
go do siebie. Gdy tylko ich klatki piersiowe się zderzają, Kuroma kładzie
towarzyszowi dłoń na plecach, uniemożliwiając mu odsunięcie się. - Połóż dłoń
na moim barku i ruszajmy - szepcze, a Tenoshi wykonuje posłusznie polecenie.
Ich
pierwsze ruch były chaotyczne i powolne, jednak w miarę przemieszczania się w
kierunku znanym tylko opiekunowi, zaczynały sie polepszać. Podświadomość
Tenoshiego krzyczy coraz głośniej, domagając się, by ten uciekł, jednak chłopak
ignoruje ją i wsłuchuje się w tajemniczą melodię, którą cicho nuci przewodnik..
Chłopak
orientuje się, że wirują coraz szybciej, coraz bardziej przybliżają sie do
siebie, a głos, dotyk i zapach czarnowłosego odurzają szatyna, tłumiąc
krzyczącą coraz głośniej podświadomość.
Ich
twarzy przybliżają się, a gdy ma nastac moment, w którym ich wargi się złączą,
Kuroma puszcza chłopaka.
-Juz
jesteśmy - wyjaśnia zdezorientowanemu szatynowi.
Zielonooki
dostrzega obok siebie drzwi - równie czarne i tajemnicze jak cała otaczająca go
rzeczywistość. Po chwili drzwi otwierają się cicho. Zza drugiej strony bije
blask. Kuroma chowa się w cień.
-Powinieneś
już iść - mówi cicho z ciemności.
-Zobaczymy
się jeszcze kiedyś? - pyta chłopak stając w progu.
-Oczywiście
- kłamie gładko czerwonooki.
-Do
zobaczenia - uśmiecha się szeroko Tenoshi.
-Do
zobaczenia - odpowiada cicho przewodnik.
Szatyn,
w momencie w którym przekraczał drzwi, zdał sobie z czegoś sprawę - Kuroma był
jedyną rzeczą, która był w stanie wyczuć swoimi zmysłami. Dotarło do niego, że
świadomość złusznie go ostrzegała przed niebezpieczeństwem - niestety, drzwi
się zamknęły i było już za późno, by cokolwiek zrobić...
***
Drzwi
zamknęły się.
Ciemność.
Kuroma
stoi jeszcze chwilę, patrząc w czarną klamkę.
Już
jest za późno, by cokolwiek zrobić.
Już
jest za późno, by uratować Tenoshiego.
Jeśli
zareagowałby chwile wcześniej, uniknęliby takiego zakończenia.
Chłopak
mógł się domyślić, że rzekomy "opiekun" nie jest wcale taki dobry.
Jego świadomość zapewne go ostrzegała, ale musiał ją zignorować.
Tak jak
jego poprzednicy.
Ciemność.
Nikt z
nich nie zauważył także tego, że wygląd Kuromy nie zgadzał się z tym, co
wyczuwało się pod palcami. Nikt.
Ciemność.
Nie pozostaje
mu ni innego jak wrócić, odejść stąd.
-Manipulator
- szepcze odchodząc. - Jesteś bez serca. jak mogłeś im wszystkim to zrobić?
Ufali ci, a ty ich oszukałeś! - zaczyna
krzyczeć, przyspieszając. Gdy tylko się orientuje, zwalnia i uspokaja się.
Ciemność.
Poczucie
obowiązku bierze nad nim górę i już bez słowa kieruje się w swoją stronę, by
zdać raport.
Ciemność.
***
-Kuroma,
wróciłeś - wita go głos. - Jak dusza?
-Dostarczona.
Zadanie wykonane bezproblemowo - odpowiada beznamiętnie.
-Domyślam
się, jednak dostrzegam na twojej twarzy niepewność. Co się stało, Kuroma?
-Czy
on... oni muszą odejść? Czy musza tak kończyć? Czy my musimy to robić?
-Co to
za pytania? Przecież znasz na nie odpowiedzi. Ktoś, kto ma tak duże poczucie
obowiązku i tak doskonale je spełnia, nie powinien mieć takich wątpliwości.
Jesteś najlepszy, wiesz?
-Wiem,
doskonale o tym wiem.
-Więc
skąd te pytania?
-Nieważne,
zapomnij. Pomyliłem się - zbywa głos Kuroma.
-Czemu masz tę postać, Kuroma? -
pyta po chwili ciszy głos. - Przyjmij swoja prawdziwą. Ta jest... zbyt ludzka.
Kuroma
posłusznie, bez słowa, wykonuje polecenie. Na jego miejscu stoi teraz kostuch w
długim, czarnym płaszczu i z czarna kosa w reku. W pustych oczodołach czaszki
żarzą się czerwone światła.
-Teraz
lepiej. Shinigami powinni szczycić się swoją postacią i rolą, wiesz?
-Wiem.
Poczucie
obowiązku ma zakorzenione w swojej postaci. Jednak ta mała, ludzka cząstka
kłóci się z jego naturą.
Kostuch
nie ma jednak odwagi, by otwarcie postawić się prawom rządzącym w jego świecie.
Może
tylko ubolewać w ciszy i ciemności.
Ciemność....
[END]