środa, 3 września 2014

~Dwa sposoby, jeden cel~ Eren x Levi, SnK

No tak na początek:
Witajcie po wakacjach! c: Mam nadzieję, że wypoczęliście i przygotowaliście się na kolejną porcję wiedzy serwowaną w szkole.
Nie było mnie długo, ale chyba nie muszę nic wyjaśniać: wakacje to chyba każdy spędza wszędzie, tylko nie w domu ;)

A teraz, wracając do opowiadania:
Serwuję Wam kolejne opowiadanie z SnK, znów z Erenem i Levim w roli głównej.
Od razu mówię, ze na końcu wyjaśnię "inne" zachowanie Leviego c:
A teraz zapraszam do czytania~

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



Levi- Heichou... Zawsze go podziwiałem. Był odważny, zwinny, dokładny, karny, silny. Nie bał się ani Tytanów ani ludzi.
Nie wiem, w którym momencie mój podziw zamienił się w coś większego. Mój głupi nastoletni wiek nie pozwalał mi na posiadanie dużego doświadczenia w dziedzinach związanych z miłością. Jednak zaryzykowałem i postanowiłem wyznać Heichou swoje uczucia. Zareagował bardzo dziwnie. Z początku się przestraszył, widziałem to w jego oczach, choć twarz pozostała bez wyrazu. Zbył mnie mówiąc, że "to oczywiste, że dzieciak taki jak ja, nie umie uporządkować własnych zasranych uczuć ". Zabolało mnie to, ale i dało do myślenia.
Długo rozmyślałem nad samym sobą. Porównywałem uczucie, którym darzę Heichou z uczuciami, którymi darzę innych. Mikasa - ją też podziwiam, ale jest dla mnie jak siostra. Nie czuję do niej nic tak mocno jak do Heichou. Dowódcę Erwina też darzę szacunkiem, jednak moje uczucia do niego nie przekraczają granic zawodowych.
Przemyślałem sobie jeszcze parę spraw i doszedłem do wniosku, ze Heichou się mylił - moje słowa i uczucia były szczere.
Postanowiłem z nim jeszcze raz porozmawiać. Poszedłem do jego gabinetu. Siedział za biurkiem i wypełniał dokumenty.
Od razu zacząłem mu wszystko wyjaśniać, zwierzać się ze swoich przemyśleń, uzasadniać.
Jednak on nadal mi nie wierzył.
-Mylisz się, dzieciaku. To niemożliwe, pomyliłeś się - powiedział, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem. W jego głosie wyczułem lekką obawę.
Zdenerwowałem się wtedy. Jestem młody i niedoświadczony w wielu dziedzinach, ale na pewno nie jestem głupi i ustępliwy.
W całej złości palnąłem z rozpędu:
-Dlaczego tak bardzo boisz się bliskości, Heichou?
Zamarł i powoli podniósł na mnie wzrok. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, po czym ja spuściłem głowę.
-Przepraszam, Heichou- zacząłem- nie powinienem mówić takich rzeczy... - czułem się nieswojo z powodu mojego nagłego wybuchu. Gwałtowność i często nieprzemyślane zachowania to moje największe wady.
-W porządku - przerwał mi. - Co zrobisz jak ci dzieciaku powiem, że mam powód, by unikać bliskości?- dodał ciszej, nieswoim tonem.
-Słucham? - zapytałem niedowierzając temu, co usłyszałem.
Heichou zachowywał się inaczej niż zwykle. Był spokojny i cichy. Nie wyzywał mnie, nie robił nic gwałtownego. Był zupełnie inny od Heichou, jakiego znałem.
-Cholera - westchnął. - Tak, do cholery, mam powód, by unikać bliskości! - wybuchnął nagle i poderwał się z krzesła.
Zdziwiło mnie to.
-Heichou... - zacząłem.
-Przepraszam, dzieciaku. To moja wina - usiadł z powrotem i westchnął. Siedział chwilę w ciszy, poczym zwrócił sie do mnie - Nie jest mi łatwo... Trudno jest unikać bliskości przy tak otwartych ludziach jak nasi towarzysze. Ale mam swój powód. To mnie też denerwuje w tobie, Eren - przeszył mnie spojrzeniem. - Nie panujesz nad emocjami, jesteś gwałtowny, nie myślisz o innych.
-Muszę zaprzeczyć, Heichou! - wykrzyknąłem szybko. - Nie waham się poświęcić swojego życia, ciała i zdolności dla dobra ludzi!
-To jest głupota, dzieciaku! - krzyknął niespodziewanie Levi, po czym znowu umilkł na dłuższą chwilę. - Nie rozumiesz, że w ten sposób możesz ich zawieść? Nie rozumiesz, że jesteś nadzieją tych ludzi, że jesteś kimś, kto może przynieść im wyczekiwaną wolność? Nie dociera to do ciebie, bachorze? Nie wahasz się poświęcić, ale pomyślałeś chociaż raz o tym, co będzie z tymi wszystkimi ludźmi, gdy umrzesz? Nie chodzi nawet o to, że stracą swoją jedną z największych szans! Zawiodą sie na tobie, że jako tak cenny człowiek dałeś się tak łatwo zabić - mówił coraz szybciej i gwałtowniej. - Pozwalasz uczuciom przejmować kontrolę, co jest cholernym błędem! - znów dłuższa przerwa ciszy.
Zatkało mnie. Nie wiedziałem, czemu Heichou tak nagle się otworzył. Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. W głowie miałem zupełną pustkę. Byłem w wielkim szoku.
-Posłuchaj, Eren - podjął znowu, tym razem już spokojnie i bardziej swoim głosem. - Dlatego ja jestem taki wredny. Nie chcę, by ktokolwiek się do mnie zbliżył. Uczucia do innej osoby mogą mi przeszkodzić w wykonywaniu pracy. Nie jestem tak ważny jak ty, to fakt, ale nie bez powodu nazywają mnie "najsilniejszym z ludzkości". Znam swoją wartość i nie chcę odbierać ludziom kolejnego dobrego człowieka. Nie chcę, by przez moją głupotę i nieokiełznane uczucia ktoś jeszcze ucierpiał. Rozumiesz, dzieciaku? - podniósł na mnie spojrzenie pełne bólu. - Nie chcę nikogo zawieść. Uczucia mogą mnie tylko rozproszyć... - dodał ciszej, opuszczając głowę.
Nagle w głowie zrodziła mi się pewna myśl.
-Heichou - zacząłem cicho, po czym odchrząknąłem i zacząłem już odważniej. - Może nie do końca rozumiem, co Heichou czuje, ale domyślam się, co chciałeś mi przekazać. Masz rację, jestem nieodpowiedzialny, nieprzewidywalny i nierozsądny - zacisnąłem mocno pięści. - Te cechy denerwują mnie. Ale nie poddaję się - spojrzałem twardo na Heichou. Nadal siedział z opuszczoną głową, nie odzywając się i nie reagując. - Wie Heichou dlaczego? Bliskość daje mi siłę. To właśnie dzięki temu, że wiem, że ktoś na mnie liczy, jestem w stanie działać, jestem w stanie zrobić wszystko. Dlatego... - zacząłem i na chwilę urwałem. Przez chwilę się wahałem, jednak zdecydowałem się dokończyć rozpoczętą myśl - Dlatego, Heichou, proszę! Spróbuj przekuć nadzieję, wiarę i ciepło wszystkich, którzy są przy tobie, w twoją nową siłę! - zakończyłem wyniośle. Sam byłem zdziwiony swoimi słowami. Nie byłem pewny, jak zareaguje, jednak byłem pewny swoich słów.
Czekałem na jakąkolwiek odpowiedź ze strony przełożonego i coraz bardziej traciłem pewność siebie. W momencie, w którym miałem już się poddać, przeprosić Leviego za przeszkodzenie w pracy i wyjść, gdy już otwierałem usta, on wszedł mi w słowo.
-Co ty możesz o tym wiedzieć, dzieciaku - wstał i powoli podszedł do drzwi, cały czas omijając moją osobę wzrokiem. -Za mało jeszcze wiesz o świecie, by gadać takie rzeczy przez swoje widzimisię, Eren - zatrzymał się w progu i stał tak chwilę, po czym wyszedł bez słowa.
Tamtego dnia się już poddałem. Stwierdziłem, że Heichou rzeczywiście może mięć rację.
Jednak niedługo po tym stało się coś, co przyniosło mi nową nadzieję.
Gdy byliśmy sami, Heichou podszedł do mnie, zmierzył mnie władczym wzrokiem, prychnął, po czym odwrócił się i, już całkiem jak on, powiedział:
-Ale z ciebie upierdliwy bachor, Eren.
-Przepraszam, sir! - zasalutowałem gwałtownie. Wewnętrznie intensywnie myślałem nad powodem jego słów.
Westchnął.
-Upierdliwiec... Ale muszę ci podziękować - zaczął odchodzić i już  z odległości kilku kroków ode mnie dodał cicho - Dziękuję, bachorze.
Stałem jeszcze jakiś czas w miejscu, nie będąc pewnym, czy aby cała sytuacja zdarzyła się naprawdę.
Uśmiechnąłem się do siebie.
-Powodzenia, Heichou - dodałem cicho w stronę, w którą odszedł mój przełożony.
Czułem, że on jednak jest inny, niż wszyscy sądzą.
Może będę mógł się kiedyś przekonać, jaki jest naprawdę...
~THE END~ 


Tak więc, już wyjaśniam "inność" charakteru Leviego:
Bardzo często, zarówno w trakcie oglądania jak i po obejrzeniu SnK, zastanawiałam się nad charakterem Leviego (a konkretnie dlaczego bywa taką mendą xD). Doszłam do wniosku, że on po prostu wie, jak cenny jest dla ludzi, jak bardzo może się przydać przy wyzwalaniu ludzi spod jarzma Tytanów (nie ukrywajmy, Levi jest mistrzem napierdalania Tytanów). Stwierdziłam, że on się "odciął" od swoich uczuć, by nie popełnić błędu przy robocie, w razie gdyby uczucia przejęły nad nim kontrolę (tak, jak to często jest z Erenem). Dlatego, według mojej teorii, zgrywa skurwiela, choć tak naprawdę jest zupełnie innym człowiekiem, a oschłość i chłód mają odstraszać od niego ludzi. Tak wygląda moja teoria na temat osoby Kaprala. Z tego co wiem, dużo osób myśli o nim podobnie.

4 komentarze:

  1. Twoja teoria jest całkiem niegłupia. Możliwe, że masz rację. Ja jednak podejrzewam, że to jego przeszłość ukształtowała go na człowieka oschłego i z dystansem do innych. Każdy myśli co innego. Co do rozdziału - choć bez zbliżenia, bardzo mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm...przyznam, że twój pogląd na to jest dość ciekawy. ja osobiście nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Nie rozwodzę się nad takimi teoriami...częściej myślę raczej o długości życia mrówek lub prostocie ich istnienia w naszym wielkim świecie i często (tak jak teraz) nie rozumiem połowy słów, które wpadną mi do głowy. ;-; Szczerze powiedziawszy...to jest dziwne. o.o
    Teraz co do shot'a, miniaturki...nie wiem już jak to nazywać :/ Ale nie rozwódźmy się nad tym. (Jpr...jak to zdanie brzmi o.o o luju) Osobiście mi się podobał. :3 Taki delikatny i króciutki. ^^
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. http://silwaereri.blogspot.com/2015/04/uwaga_28.html?showComment=1439514469894&m=1 Ta osoba cię plagiatuje 😡

    OdpowiedzUsuń
  4. umm, jaa...serio nie wiem co powiedzieć. Pierwszy raz weszłam na bloga po to, by przeczytać sobie jakieś obściskiwanko, albo jakiegoś fajnego smuta, a tu wzruszam się przy czymś, czego się totalnie nie spodziewałam. Na ogół omijam ereri bez zbliżeń lub uniesień erotycznych, ale to jest tak dobrze napisane, że można płakać ze szczęścia!

    OdpowiedzUsuń