Witajcie po wakacjach! c: Mam nadzieję, że wypoczęliście i przygotowaliście się na kolejną porcję wiedzy serwowaną w szkole.
Nie było mnie długo, ale chyba nie muszę nic wyjaśniać: wakacje to chyba każdy spędza wszędzie, tylko nie w domu ;)
A teraz, wracając do opowiadania:
Serwuję Wam kolejne opowiadanie z SnK, znów z Erenem i Levim w roli głównej.
Od razu mówię, ze na końcu wyjaśnię "inne" zachowanie Leviego c:
A teraz zapraszam do czytania~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Levi-
Heichou... Zawsze go podziwiałem. Był odważny, zwinny, dokładny, karny, silny.
Nie bał się ani Tytanów ani ludzi.
Nie wiem,
w którym momencie mój podziw zamienił się w coś większego. Mój głupi nastoletni
wiek nie pozwalał mi na posiadanie dużego doświadczenia w dziedzinach
związanych z miłością. Jednak zaryzykowałem i postanowiłem wyznać Heichou swoje
uczucia. Zareagował bardzo dziwnie. Z początku się przestraszył, widziałem to w
jego oczach, choć twarz pozostała bez wyrazu. Zbył mnie mówiąc, że "to
oczywiste, że dzieciak taki jak ja, nie umie uporządkować własnych zasranych
uczuć ". Zabolało mnie to, ale i dało do myślenia.
Długo
rozmyślałem nad samym sobą. Porównywałem uczucie, którym darzę Heichou z
uczuciami, którymi darzę innych. Mikasa - ją też podziwiam, ale jest dla mnie
jak siostra. Nie czuję do niej nic tak mocno jak do Heichou. Dowódcę Erwina też
darzę szacunkiem, jednak moje uczucia do niego nie przekraczają granic zawodowych.
Przemyślałem
sobie jeszcze parę spraw i doszedłem do wniosku, ze Heichou się mylił - moje
słowa i uczucia były szczere.
Postanowiłem
z nim jeszcze raz porozmawiać. Poszedłem do jego gabinetu. Siedział za biurkiem
i wypełniał dokumenty.
Od razu
zacząłem mu wszystko wyjaśniać, zwierzać się ze swoich przemyśleń, uzasadniać.
Jednak on
nadal mi nie wierzył.
-Mylisz
się, dzieciaku. To niemożliwe, pomyliłeś się - powiedział, nawet nie
zaszczycając mnie spojrzeniem. W jego głosie wyczułem lekką obawę.
Zdenerwowałem
się wtedy. Jestem młody i niedoświadczony w wielu dziedzinach, ale na pewno nie
jestem głupi i ustępliwy.
W całej
złości palnąłem z rozpędu:
-Dlaczego
tak bardzo boisz się bliskości, Heichou?
Zamarł i
powoli podniósł na mnie wzrok. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, po czym
ja spuściłem głowę.
-Przepraszam,
Heichou- zacząłem- nie powinienem mówić takich rzeczy... - czułem się nieswojo
z powodu mojego nagłego wybuchu. Gwałtowność i często nieprzemyślane zachowania
to moje największe wady.
-W
porządku - przerwał mi. - Co zrobisz jak ci dzieciaku powiem, że mam powód, by
unikać bliskości?- dodał ciszej, nieswoim tonem.
-Słucham?
- zapytałem niedowierzając temu, co usłyszałem.
Heichou
zachowywał się inaczej niż zwykle. Był spokojny i cichy. Nie wyzywał mnie, nie
robił nic gwałtownego. Był zupełnie inny od Heichou,
jakiego znałem.
-Cholera -
westchnął. - Tak, do cholery, mam powód, by unikać bliskości! - wybuchnął nagle
i poderwał się z krzesła.
Zdziwiło mnie
to.
-Heichou... -
zacząłem.
-Przepraszam,
dzieciaku. To moja wina - usiadł z powrotem i westchnął. Siedział chwilę w
ciszy, poczym zwrócił sie do mnie - Nie jest mi łatwo... Trudno jest unikać
bliskości przy tak otwartych ludziach jak nasi towarzysze. Ale mam swój powód.
To mnie też denerwuje w tobie, Eren - przeszył mnie spojrzeniem. - Nie panujesz
nad emocjami, jesteś gwałtowny, nie myślisz o innych.
-Muszę
zaprzeczyć, Heichou! - wykrzyknąłem szybko. - Nie waham się poświęcić swojego
życia, ciała i zdolności dla dobra ludzi!
-To jest
głupota, dzieciaku! - krzyknął niespodziewanie Levi, po czym znowu umilkł na
dłuższą chwilę. - Nie rozumiesz, że w ten sposób możesz ich zawieść? Nie
rozumiesz, że jesteś nadzieją tych ludzi, że jesteś kimś, kto może przynieść im
wyczekiwaną wolność? Nie dociera to do ciebie, bachorze? Nie wahasz się
poświęcić, ale pomyślałeś chociaż raz o tym, co będzie z tymi wszystkimi
ludźmi, gdy umrzesz? Nie chodzi nawet o to, że stracą swoją jedną z
największych szans! Zawiodą sie na tobie, że jako tak cenny człowiek dałeś się
tak łatwo zabić - mówił coraz szybciej i gwałtowniej. - Pozwalasz uczuciom
przejmować kontrolę, co jest cholernym błędem! - znów dłuższa przerwa ciszy.
Zatkało mnie.
Nie wiedziałem, czemu Heichou tak nagle się otworzył. Nie wiedziałem, co mam
odpowiedzieć. W głowie miałem zupełną pustkę. Byłem w wielkim szoku.
-Posłuchaj,
Eren - podjął znowu, tym razem już spokojnie i bardziej swoim głosem. - Dlatego
ja jestem taki wredny. Nie chcę, by ktokolwiek się do mnie zbliżył. Uczucia do
innej osoby mogą mi przeszkodzić w wykonywaniu pracy. Nie jestem tak ważny jak
ty, to fakt, ale nie bez powodu nazywają mnie "najsilniejszym z ludzkości".
Znam swoją wartość i nie chcę odbierać ludziom kolejnego dobrego człowieka. Nie
chcę, by przez moją głupotę i nieokiełznane uczucia ktoś jeszcze ucierpiał. Rozumiesz,
dzieciaku? - podniósł na mnie spojrzenie pełne bólu. - Nie chcę nikogo zawieść.
Uczucia mogą mnie tylko rozproszyć... - dodał ciszej, opuszczając głowę.
Nagle w
głowie zrodziła mi się pewna myśl.
-Heichou -
zacząłem cicho, po czym odchrząknąłem i zacząłem już odważniej. - Może nie do
końca rozumiem, co Heichou czuje, ale domyślam się, co chciałeś mi przekazać.
Masz rację, jestem nieodpowiedzialny, nieprzewidywalny i nierozsądny -
zacisnąłem mocno pięści. - Te cechy denerwują mnie. Ale nie poddaję się -
spojrzałem twardo na Heichou. Nadal siedział z opuszczoną głową, nie odzywając
się i nie reagując. - Wie Heichou dlaczego? Bliskość daje mi siłę. To właśnie
dzięki temu, że wiem, że ktoś na mnie liczy, jestem w stanie działać, jestem w
stanie zrobić wszystko. Dlatego... - zacząłem i na chwilę urwałem. Przez chwilę
się wahałem, jednak zdecydowałem się dokończyć rozpoczętą myśl - Dlatego, Heichou,
proszę! Spróbuj przekuć nadzieję, wiarę i ciepło wszystkich, którzy są przy
tobie, w twoją nową siłę! - zakończyłem wyniośle. Sam byłem zdziwiony swoimi
słowami. Nie byłem pewny, jak zareaguje, jednak byłem pewny swoich słów.
Czekałem na
jakąkolwiek odpowiedź ze strony przełożonego i coraz bardziej traciłem pewność
siebie. W momencie, w którym miałem już się poddać, przeprosić Leviego za
przeszkodzenie w pracy i wyjść, gdy już otwierałem usta, on wszedł mi w słowo.
-Co ty możesz
o tym wiedzieć, dzieciaku - wstał i powoli podszedł do drzwi, cały czas
omijając moją osobę wzrokiem. -Za mało jeszcze wiesz o świecie, by gadać takie
rzeczy przez swoje widzimisię, Eren - zatrzymał się w progu i stał tak chwilę,
po czym wyszedł bez słowa.
Tamtego dnia
się już poddałem. Stwierdziłem, że Heichou rzeczywiście może mięć rację.
Jednak
niedługo po tym stało się coś, co przyniosło mi nową nadzieję.
Gdy byliśmy
sami, Heichou podszedł do mnie, zmierzył mnie władczym wzrokiem, prychnął, po
czym odwrócił się i, już całkiem jak on, powiedział:
-Ale z ciebie
upierdliwy bachor, Eren.
-Przepraszam,
sir! - zasalutowałem gwałtownie. Wewnętrznie intensywnie myślałem nad powodem
jego słów.
Westchnął.
-Upierdliwiec...
Ale muszę ci podziękować - zaczął odchodzić i już z odległości kilku kroków ode mnie dodał
cicho - Dziękuję, bachorze.
Stałem
jeszcze jakiś czas w miejscu, nie będąc pewnym, czy aby cała sytuacja zdarzyła
się naprawdę.
Uśmiechnąłem
się do siebie.
-Powodzenia, Heichou
- dodałem cicho w stronę, w którą odszedł mój przełożony.
Czułem, że on
jednak jest inny, niż wszyscy sądzą.
Może będę
mógł się kiedyś przekonać, jaki jest naprawdę...
~THE END~
Tak więc, już wyjaśniam "inność" charakteru Leviego:
Bardzo często, zarówno w trakcie oglądania jak i po obejrzeniu SnK, zastanawiałam się nad charakterem Leviego (a konkretnie dlaczego bywa taką mendą xD). Doszłam do wniosku, że on po prostu wie, jak cenny jest dla ludzi, jak bardzo może się przydać przy wyzwalaniu ludzi spod jarzma Tytanów (nie ukrywajmy, Levi jest mistrzem napierdalania Tytanów). Stwierdziłam, że on się "odciął" od swoich uczuć, by nie popełnić błędu przy robocie, w razie gdyby uczucia przejęły nad nim kontrolę (tak, jak to często jest z Erenem). Dlatego, według mojej teorii, zgrywa skurwiela, choć tak naprawdę jest zupełnie innym człowiekiem, a oschłość i chłód mają odstraszać od niego ludzi. Tak wygląda moja teoria na temat osoby Kaprala. Z tego co wiem, dużo osób myśli o nim podobnie.
Twoja teoria jest całkiem niegłupia. Możliwe, że masz rację. Ja jednak podejrzewam, że to jego przeszłość ukształtowała go na człowieka oschłego i z dystansem do innych. Każdy myśli co innego. Co do rozdziału - choć bez zbliżenia, bardzo mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńHmm...przyznam, że twój pogląd na to jest dość ciekawy. ja osobiście nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Nie rozwodzę się nad takimi teoriami...częściej myślę raczej o długości życia mrówek lub prostocie ich istnienia w naszym wielkim świecie i często (tak jak teraz) nie rozumiem połowy słów, które wpadną mi do głowy. ;-; Szczerze powiedziawszy...to jest dziwne. o.o
OdpowiedzUsuńTeraz co do shot'a, miniaturki...nie wiem już jak to nazywać :/ Ale nie rozwódźmy się nad tym. (Jpr...jak to zdanie brzmi o.o o luju) Osobiście mi się podobał. :3 Taki delikatny i króciutki. ^^
Pozdrawiam
http://silwaereri.blogspot.com/2015/04/uwaga_28.html?showComment=1439514469894&m=1 Ta osoba cię plagiatuje 😡
OdpowiedzUsuńumm, jaa...serio nie wiem co powiedzieć. Pierwszy raz weszłam na bloga po to, by przeczytać sobie jakieś obściskiwanko, albo jakiegoś fajnego smuta, a tu wzruszam się przy czymś, czego się totalnie nie spodziewałam. Na ogół omijam ereri bez zbliżeń lub uniesień erotycznych, ale to jest tak dobrze napisane, że można płakać ze szczęścia!
OdpowiedzUsuń