poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Nowa seria?

Kiedyś na blogu pojawiło się króciutkie opowiadanie (nawet się do niego pojawiło pytanie na blogu) z udziałem dwójki bohaterów, którzy wzięli się z RPG, w które grałam z przyjaciółmi. Paring ten na tyle przypał mi do gustu, że po zakończeniu RPG nie przestałam pisać z nim opowiadań. I teraz postanawiam część z nich wrzucić.

Najpierw króciutko o fabule RPG i głównych bohaterach:
RPG działo się w alternatywnej rzeczywistości. Nasi bohaterowie byli przestępcami ściganymi niesłusznie przez rząd - oskarżono ich o kradzież rządowych planów. Musieli zdobyć pewien przedmiot i udowodnić swoją niewinność. Jednak zostali złapani i wtedy wydało się, że oskarżenie o kradzież było jedynie przykrywką, by zwabić ich - najlepszych z najlepszych - i zlecić im prawdziwe zadanie, którym było wysłanie za granicę wrogiego państwa...

A bohaterowie moich opowiadań, to:
Vidar Anesel - niegdyś płatny zabójca. Aktualnie rzucił mroczną robotę na rzecz rodziny. Biseksualista, wiecznie napalony jak pies. Wiódł bardzo przygodne życie, pełne burdeli i przygód jednej nocy. Dowiedział się, że w wieku 16 lat dorobił się syna,, Aarona którego poznał dopiero, gdy ten skończył lat 7 - od tamtej pory syn z nim mieszka. Vidar aktualnie spotyka się ze swoim przyjacielem z dzieciństwa, Mathiasem Ratchew'em. Wygląd: wysoki, umięśniony, naturalnie brązowe włosy, namiętnie farbowane na czarno z czerwonymi pasmami, zielone oczy.

Mathias Ratchew - niegdyś znany jako Saiko Obuzaba. Gdy w wieku lat 16 został postrzelony, wszyscy myśleli, ze zginął, jednak rząd wykorzystał go do swoich planów - został zoperowany plastycznie, a na jego osobowość nałożono osobowość Saiko Obuzaby. Jednak  później mężczyzna "przebudził się". Jest w wieku Vidara. Wygląd: średni wzrost, wysportowana sylwetka, długie, jasne włosy i oczy koloru szarego. (Kiedyś, gdy miał lat 16, on był górą w związku, aktualnie seme jest Vidar).

Aaron Nils Anesel - syn Vidara. Poznał ojca w wieku lat siedmiu. Spotyka się z kolegą z klasy Nickiem Watsonem. Oczko w głowie Vidara. Wygląd: niebieskie oczy, dość niski. Brązowe włosy.

Nick Watson - kolega z klasy i chłopak Aarona. Odkąd poznał Vidara, ma u niego lekko przesrane, przez co droga do szczęśliwego związku z Aaronem ma wiele przeszkód. Wygląd: czarne włosy, morskie oczy, wysoki.

(Miało być krótko, ale kit). Charakteru nie pisałam, opowiadania są od tego, by przedstawiać bohaterów od tej strony :|

Mam nadzieję, ze przypadną wam oni do gustu xP
Czytajcie

(pisane z perspektywy Vidara, z czasem przeszłam na narrację trzecioosobową w późniejszych historiach).




-Mówiłem ci, że będzie padać! Ale nie, uparłeś się, by i tak iść na spacer!
-Wybacz Mathias - nieszczerze przeprosiłem. Przez jego przemoczone ciuchy widziałem kilka rzeczy, dla których warto było zmoknąć.
Zauważył mój wzrok i wyszarpnął rękę z mojej dłoni (cały spacer i późniejszy bieg do domu trzymaliśmy się za ręce).
-Idę do łazienki się ogarnąć. Pożyczysz mi jakieś ubrania?
-Nie musiałbym ci pożyczać, gdybyś mieszkał ze mną - stwierdziłem.
-Mógłbym z tobą mieszkać, gdybyś nie mieszkał ze swoim synem. Robimy to dla Aarona. By nie odkrył naszego związku.
-By nie odkrył, że jego tata umawia się z innym facetem - mruknąłem do siebie. - Powstrzymywałbym się - powiedziałem już głośniej.
-Wierzysz w to? - zapytał bezpośrednio.
-...Nie - odpowiedziałem szczerze. W końcu moje potrzeby seksualne podchodzą pod kategorię Ultimate Horn Dog. A teraz, gdy związałem się z kimś, trudniej jest się wstrzymać. Kiedyś to było - burdele, przygodni seks, co noc niemalże z kimś. Teraz też nie narzekam, ale często spotykam się z barierą "Nie mam dziś ochoty". Wiem, że gdybym miał Mathiasa u siebie, zawsze przy sobie, nasz związek długo nie utrzymałby się w tajemnicy.
-No widzisz? - westchnął. -Idę do łazienki się ogarnąć, przynieś mi tam ciuchy.
Poszedł, a ja wykonałem polecenie. Chyba dzisiaj Mathias jest w nienajlepszym humorze.
Poszedłem przygotować coś do jedzenia i coś ciepłego do picia. Dobrze, że młodego nie ma w domu. Może uda mi się poprawić humor Mathiasowi i porobić trochę zboczonych rzeczy.
Myślałem nad tym, co mógłbym robić z moim partnerem, gdy usłyszałem krzyk ze strony łazienki:
-Vidaaaar, co to jest?!
Wyłączyłem gaz pod patelnią i poszedłem do łazienki, nie wiedząc, czego się spodziewać. W pomieszczeniu czekała mnie niespodzianka. Mój drogi gość znalazł moją szafkę z erotomańskimi rzeczami i ogólnie zabawkami do seksu.
Wśród całego sprzętu, który kupiłem z myślą o upojnych nocach z moim partnerem (do których oczywiście przez niego samego nie dochodziło), znajdowały się kocie uszka, które w tej chwili Mathias miał na głowie.
-Vidar, co to jest?
-Kupiłem to wszystko z myślą o tobie.
-Jesteś niemożliwy. Dziwię się, że Aaron tego jeszcze nie znalazł- westchnął i zdjął uszka. Pogrzebał trochę w szafce. W miarę penetracji jego twarz robiła się bardziej czerwona. W końcu wyjął ze środka parę okularów zerówek. Kupiłem je, by kiedyś zobaczyć, jak by w nich wyglądał. Chciał je włożyć z powrotem do szafki, ale go powstrzymałem.
-Przymierz je - nałożyłem mu je.
-Jak wyglądam? - poprawił je z lekkim rumieńcem.
Wyglądał tak, że mógłbym go wziąć tu i teraz. Okulary bardzo mu pasowały, jego oczy wyglądały w nich na większe, oprawki układały się dobrze z brwiami. Do tego lekki rumieniec i moje, za duże ciuchy. Nachyliłem się, by go pocałować, jednak zatrzymałem się milimetry od jego twarzy. Muszę mu pokazać, że umiem się kontrolować. Zamiast pocałunku, odgarnąłem mu z czoła kosmyk mokrych włosów.
-Wyglądasz niesamowicie. Pasują ci - pochwaliłem. Nie spodziewał się tego i tylko kiwnął w podziękowaniu głową.
Poszliśmy do kuchni coś zjeść. Chyba wziął do serca mój komplement, bo nie zdjął okularów. Siedział w nich też później, gdy oglądaliśmy telewizję na kanapie. Siedziałem oczywiście z dala od niego, by się łatwiej kontrolować. Zerkał na mnie co chwilę podejrzliwie, więc nie wytrzymałem i zapytałem:
-O co ci chodzi?
-Co ci się stało?
-Nie rozumiem.
-Nie zachowujesz się normalnie.
-To znaczy?
-Normalnie już byś mnie macał czy całował, a ty nic.
-Udowadniam ci, że mogę się kontrolować.
-Rozumiem... - wyszeptał i przysunął się bliżej. Po tym ruchu bluzka zjechała mu z jednego ramienia, odsłaniając ponętny kawałek skóry. Przełknąłem z trudem ślinę. Mathias zaczesał dłonią do góry mokre włosy, przez co zaczęła z nich spływać woda. Tor kropelek biegł przez szyję, widoczne miejsca na torsie i plecach, kończąc się pod materiałem bluzki.
-Robisz to specjalnie? - zapytałem, gdy ruszając ręką Mathias dotknął mojego brzucha.
-Możliwe - wstał i usiadł mi na kolanach. - Testuję twoją samokontrolę.
-No wiesz co? - jęknąłem. Prowokował mnie coraz bardziej i coraz ciężej było mi się wstrzymać.
-Wszystkie ubrania masz takie duże? - zapytał demonstracyjnie unosząc krawędź bluzki. To przeważyło nad moją kontrolą. Walić to, sam się o to prosi. W ułamku sekundy Mathias leżał na kanapie a ja opierałem się rękoma po bokach jego ciała, pochylając się coraz niżej, aż nasze usta się zetknęły. Spodziewałem się oporu czy jakiegokolwiek protestu z jego strony. Zamiast tego on oplótł mnie nogami, przyciągając bliżej i pogłębiając pocałunek.
-Mogłeś mi od razu powiedzieć - odsunąłem nieco twarz od jego twarzy.
-Co?
-Że chcesz mnie - pocałowałem go w czoło.
-Cicho bądź - zarumienił się. -Patrzenie na twoje próby samokontroli było zabawne. Ale skoro już wiesz, to czemu przerywasz? - przyciągnął mnie bliżej, w wyniku czego spadłem na niego, po czym obaj wylądowaliśmy z wąskiej kanapy na ziemi, on na mnie.
Zdjął okulary i założył je mi. Nie potrzebowałem lustra by wiedzieć, jak wyglądam. Mathias zaniemówił na chwilę, po czym z czerwonymi policzkami skomentował:
-Wyglądasz w nich pociągająco. Powinieneś je nosić.
-Dziękuję - uśmiechnąłem się i przetoczyłem po podłodze tak, bym znalazł się nad nim. Oblizałem się na jego widok i odsłoniłem jego ramię, by po chwili zostawić na nim malinkę. Wsunąłem ręce pod jego (a właściwie moją)bluzkę, by poprzez wprawne macanie bardziej go pobudzić. W międzyczasie całowałem skórę na jego obojczykach. Znów mieliśmy złączyć usta w pocałunku, gdy przerwał nam trzeci czynnik:
-Tato, co wy robicie?
W ułamku sekundy ja i Mathias znaleźliśmy się z powrotem na kanapie w metrowym odstępie od siebie.
-Aaron, synu. My... - nie mogłem się wysłowić z szoku. -Telewizję oglądamy.
-A co mają znaczyć te okulary? - zmrużył podejrzliwie oczy opierając się o próg. Zignorował fakt, ze przed chwilą obaj leżeliśmy na ziemi.
-Oh? Te? - poprawiłem je odruchowo. -Zastanawialiśmy się, czy by mi pasowały - roześmiałem się nerwowo. - Co sądzisz, synu?
-Hmmm... - mierzył nas wzrokiem przez chwilę, a my robiliśmy miny niewiniątek i udawaliśmy, że bardzo nas interesuje film, który akurat leciał w TV. -W porządku. Pasują ci - odpuścił w końcu i poszedł do kuchni.
Odetchnęliśmy z Mathiasem, gdy tylko młody zniknął z pola widzenia.
-Nigdy więcej - szepnął mój partner.
-Nigdy więcej - potwierdziłem, mimo że żaden z nas nie wiedział, czego konkretnie ma dotyczyć to "nigdy".
Cieszyłem się, że jednak nie zdążyliśmy z Mathiasem zrobić nic więcej. Aaron na szczęście niczego się nie domyślił, ale dziwnie na nas patrzył, jakby doszukiwał się potwierdzenia swojego niezadanego pytania. Na szczęście niczego nie znalazł i odpuścił...

[END]

piątek, 17 kwietnia 2015

~Durarara! on stage~ Durarara, Shizaya

Ktoś chciał więcej Shizai? Proszę bardzo...




Shizuo wlókł się do swojej kwatery. Twarz szczypała go od pudru, w dodatku cały czas było dziś nieznośnie gorąco, a on nie mógł zejść z planu chociażby na te 10 minut, by skoczyć po coś zimnego do picia (nigdy nie wiadomo było, czy akurat nie będzie potrzebny).
-Cholera - warknął cicho i wyjął papierosa z paczki.
-Nie pal tyle, Shizu-chan - Izaya wyminął go skocznym krokiem.
-Zamknij się! - Shizuo wyciągnął instynktownie rękę po pierwszy lepszy znak drogowy, ale w ostatniej chwili dał radę się powstrzymać.
-Chyba ktoś tu się zmęczył dzisiaj. A to dopiero pierwszy dzień, Shizu-chan~ - zawołał wesoło i pobiegł przed siebie.
-Cholerna pchła -mężczyzna zgniótł papierosa w rękach.
W głębi duszy jednak przeklął samego siebie, że zgodził się na prośbę brata.

***

Shizuo wałęsał się po Ikebukuro, korzystając z szybszego zakończenia pracy. Nagle telefon w jego kieszeni zaczął wibrować. Mężczyzna wyjął go i odebrał połączenie.
-Tak?
-/Nii-san, mam do ciebie sprawę./
-Co się stało, Kasuka? - Shizuo zdziwił telefon od brata. Rzadko kiedy on do niego dzwonił, a już na pewno nie zaczynał rozmowy od takich słów.
-/Będę grał w nowym filmie. Akcja będzie się działa w Ikebukuro. Z resztą, to nie jest rozmowa na telefon. Spotkajmy się jutro. Musisz zamienić słowo z reżyserem./
-Rozumiem - Shizuo pogubił się, ale postanowił spotkać się z bratem, by wszystko wyjaśnić. - Jak się umawiamy w takim razie?
-/Przyjdź jutro do mnie. 16 ci pasuje?/
-Może być.
-/W takim razie do zobaczenia, Nii-san./
-Do jutra - Shizuo rozłączył się. Na szczęście jutrzejszy dzień miał wolny.

***

Następnego dnia Shizuo stawił się punktualnie o 16 pod drzwiami Kasuki. Ledwo zdążył nacisnąć dzwonek, a w drzwiach zjawił się gospodarz.
-Yo, Kasuka - blondyn zrobił krok w stronę drzwi, jednak zatrzymał się i spojrzał złowrogo za plecy brata. - Iiiiizaaaayaaaa, co tu robisz? - kostki w jego palcach chrupnęły złowrogo.
-Witaj, Shizu-chan - Izaya spojrzał na niego hardo. -Tak się składa, ze twój braciszek poprosił mnie o coś...
-Zamknij się! - okulary Shizuo już bezpiecznie spoczywały w kieszeni jego kamizelki. - W końcu mam okazję wgnieść twoją twarzyczkę w...
-Spokój! - głos reżysera zagłuszył słowa barmana. - Panowie, kultury trochę! Pokłócić możecie się później! Nie po to tu przyszliście! No. Skoro się już uspokoiliście, to zapraszam do środka, mam dla panów pewną propozycję...

***

-Zaraz, chwila, co? Że niby ja i ta pchła - Shizuo próbował użyć mocy zabijania spojrzeniem na Oriharze, który z premedytacją udawał, ze go nie widzi - mamy grać w filmie, w którym mój brat gra główną postać?!
-Zgadza się, panie Heiwajima. Będą panowie aktorami trzecioplanowymi. Ale państwa obecność ma jeszcze jedną rolę do spełnienia, mianowicie pan Orihara jest nam potrzebny jako znawca miejskich legend, by nadać wiarygodności scenariuszowi, a pan musi pomóc nam zapewnić ochronę.
-Zaraz, chwila, ja nie pracuję jako ochroniarz, ale jako ba...
-Zdajemy sobie z tego sprawę, panie Heiwajima. Nie będzie pan musiał nic robić, tak naprawdę. Wierzymy, że sama pańska obecność posłuży odstraszająco na okolicznych złodziejaszków.
-To nie jest jedyny powód, prawda? - Orihara spojrzał z wrednym uśmieszkiem na twarzy na reżysera. - Chodzi o Hollywood, prawda?
-Tak, ma pan rację - odpowiedział po dłuższej chwili mężczyzna. - Boimy się, że seryjny morderca Hollywood zjawi się na planie. Dlatego rozpowiemy, ze pan i pański brat zajmujecie wspólnie jeden apartament, a tymczasem w tym apartamencie będzie pan mieszkał bez Kasuki. Proszę się nie obawiać, obstawimy apartament, by zapewnić panu 100% bezpieczeństwa. Jednak rozumie pan, Kasuka, jako wschodząca gwiazda sceny kinowej musi mieć zapewnione maksimum bezpieczeństwa, bez względu na okoliczności, które...
-Rozumiem - Shizuo uspokoi się momentalnie. - Jeśli chodzi o bezpieczeństwo mojego brata, to mogę się zgodzić. Gdzie, kiedy i o której mam się stawić?
-Tak czułem, ze się z panem dogadamy. A pan, panie Orihara?
-To może być całkiem ciekawe, wchodzę w to - w oku Izai błysnęło coś niedobrego.
Reżyser przystąpił do wyjaśnienia szczegółów organizacyjnych.
Szkoda tylko, że o tym, że Izaya będzie mieszkał razem z Shizuo, zainteresowani dowiedzieli się już na miejscu...

***

-Cholera, nie będę mieszkał z tą pchłą! - Shizuo zacisnął pięści.
-Spokojnie, Nii-san - reżyser przezornie na pertraktacje wysłał Kasukę. - Macie osobne pokoje, apartament jest duży, a 3/4 czasu będzie spędzać na planie filmowym. Nie będziecie sobie wchodzić w drogę.
-Nie będzie ci dane cieszyć się moim widokiem cały dzień - Izaya posłał blondynowi wredny uśmieszek. - Zajmuję pokój po lewej - rzucił od niechcenia w stronę Kasuki i wmaszerował ze swoim bagażem do pomieszczenia, po drodze "przypadkiem" potrącając Shizuo.
-Izaaayaaa...
-Przestań, Nii-san - Kasuka wszedł mu w słowo. - Zaaklimatyzujcie się szybko. Dzisiejszy plener zaczynamy od wieczornych ujęć pościgu na mieście. Kopie scenariusza leżą w salonie na stole. Przeczytajcie je i stawcie się o 16 w umówionym miejscu. Ja muszę iść szybciej, mam umówiony wywiad. Trzymajcie się - skinął lekko głową i wyszedł.
Shizuo nie pozostało nic innego jak zacisnąć zęby i zastosować się do poleceń brata.

***

Pierwszy dzień zdjęciowy był niezwykle chaotyczny - masa nowych aktorów, ktoś zgubił swoja kpię scenariusza, motocykl nie dotarł na czas na miejsce, a to oświetlenie nieodpowiednie było i trzeba było nagrywać wszystko do nowa, a to się jedna z aktorek obraziła i trzeba było iść ją przeprosić, a to ktoś na strój narzekał...
W trakcie całego zamieszania Shizuo stał na boku, wypalając papierosa za papierosem i przyglądając się wszystkiemu uważnie. Pomagał, oczywiście, na ile mógł - między innymi to jego właśnie wysłali, by uporał się z naburmuszoną aktorką (o dziwo jego umiejętności, którymi już raz się wykazał, gdy próbowała pozbawić go życia mała dziewczynka, i tym razem spisały się świetnie). Prawdę mówiąc jednak, przez większość czasu nie miał co robić - pierwszy raz zapoznawał się ze sztuką filmową od takiej strony. Nie chciał się w nic mieszać, by jego brak doświadczenia spowodował jakiś wypadek.
Co innego Izaya.
Ten był w swoim żywiole.
Był wszędzie naraz. Rozmawiał z aktorami, podrywał stylistki, zagadywał kamerzystów, dyskutował z kimś na temat filmów akcji, to podrzucił komuś pomysł na nakręcenie danej sceny, to pomógł coś poprawić czy dopracować.
Shizuo obserwował go uważnie, zastanawiając się w głębi duszy, skąd taka podła pchła wie cokolwiek na te tematy. Widać ten tajemniczy manipulator i sprawca 99% kłopotów Shizuo (blondyn tyle wyliczył, ale domyślał się, ze sprawca pozostałego 1% też jest Izaya, ale on po prostu do tego nie doszedł) krył w sobie więcej tajemnic, niż mogłoby się wydawać.
-Nad czym tak myślisz, Shizu-chan? - Orihara pojawił się znikąd.
-Zastanawiam się, skąd taka menda jak ty wie tyle rzeczy związanych z reżyserowaniem filmów.
-Jak zawsze niemiły - Izaya prychnął. - Wykażę się kulturą osobistą i odpowiem na to dręczące cię pytanie nie odwzajemniając się grubiaństwem - zrobił teatralną minę urażonej damy. - Lubię pogrzebać w Internecie od czasu do czasu. Interesuje mnie wszystko, co wyszło spod ręki ludzi, bo wiesz, ja kocham ludzkość. Uwielbiam przyglądać się ludzkiej pracy i postępowaniu zarówno ze strony obserwatora jak i wykonawcy. Nie masz pojęcia, jak intrygujący...
-Lub irytujący - wtrącił szybko blondyn.
-...są ludzie, Shizu-chan - informator nie zraził się słowami rozmówcy. - Mógłbyś czasem spojrzeć na coś innego poza tym swoim Ikebukuro i to spojrzeć na tą osobę bez nienawiści - Izaya odgadł, o kim pomyślał Shizuo. - Dziwisz się, że ludzie się ciebie boją, skoro zachowujesz się jak...
-Izaaayaaa - wyjęty z ust papieros dokonał żywota pod podeszwą buta. - Jak ja cię zaraz...
-Panowie, koniec zdjęć na dzisiaj - nadchodzącą awanturę przerwał jeden z pomocników, podchodząc do parki z całkowicie obojętną miną udając, że wcale nie widział, do czego zmierzała ich rozmowa. - Jutro będziemy kręcić od rana. Stawcie się punktualnie o 6:00 tutaj.
-W porządku - Shizuo momentalnie ochłonął. Rozejrzał sie za bratem, z którym chciał wymienić parę słów, jednak widząc go rozmawiającego z dziennikarzami, odpuścił rozmowę i powlókł się do domu.

***

-W końcu spokój - Shizuo rozwiązał muszkę i sięgnął do lodówki.
-Nieźle nas zaopatrzyli - Izaya wślizgnął mu się pod ramię i zajrzał do środka. - Huhuhu~ nawet wino mamy - na jego twarzy pojawił się zwycięski uśmiech.
-Izaayaaa, nie pakuj mi się na głowę - blondyn przeszył go morderczym wzrokiem. - Obiecałem sobie, ze nie będę cię bez potrzeby krzywdził, ale nie powstrzymam się, jeśli sam będziesz się o to prosił.
-Wyluzuj, Shizu-chan - Izaya cofnął się przezornie, unosząc ręce do góry.
-Ty łajzo, wtarłeś w moją koszulę puder ze swojej twarzy! - Shizuo dopiero zauważył jasnobrązową plamę na rękawie.
-Wybacz, wybacz. Nie moja wina, że tyle tego na nas naładowali, mimo że kręcili dzisiaj tylko dwie krótkie scenki z naszym udziałem - Izaya sięgnął ze stołu nawilżane chusteczki (zostawione tam rano prze Kasukę) i zaczął ścierać sobie podkład z twarzy. -Uff, dwa kilo mniej - odetchnął z ulgą. Po chwili wyciągnął opakowanie chusteczek w stronę blondyna.
-Dzięki - Shizuo mruknął i wyjął jedną chusteczkę. Szybko pozbył się z twarzy "tapety", po czym wyjął kolejną chusteczkę z zamiarem wytarcia plamy z koszuli.
-Czekaj, stój! - Izaya w porę złapał go za rękę. - W ten sposób tylko to rozmażesz. Musisz zdjąć koszulę i namoczyć w wodzie z płynem do naczyń, a potem wyprać z odplamiaczem. Inaczej ci ta plama zostanie - Izaya zorientował się, że nadal trzyma blondyna za rękę. Puścił go więc i odsunął się.
-Nie wkręcasz mnie? - Shizuo spojrzał na niego podejrzliwie.
-Jakbym miał na to teraz chęci - Izaya pokręcił z rezygnacją głową. - Mówię ci prawdę, sam w ten sposób nieraz ratowałem swoje ciuchy po randkach z miłośniczkami gładzi szpachlowej na twarzy.
-Niech ci będzie. Spróbuję.

***

20 minut później Shizuo znowu stawił się w kuchni - umyty, przebrany w ciuchy do spania i - przede wszystkim - głodny. Spojrzał na zegarek - dochodziła 23. Za późno na zamawianie pizzy. Westchnął z  bólem i zadowolił się zrobieniem zwykłych kanapek. Zabrał cały ich talerz i poszedł do salonu, gdzie rozsiadł się na kanapie i włączył telewizor (a raczej na-pół-ścienną-powierzchnię, bo telewizor do najmniejszych nie należał). Po niedługim czasie do salonu wmaszerował Izaya. Uwalił się na kanapie obok blondyna i bezczelnie ukradł mu z talerza jedną z kanapek.
-Izaya, co ty robisz? - Shizuo nie miał siły na wkurzanie się. Dopiero gdy wyszedł spod prysznica, zdał sobie sprawę z tego, jak zmęczony był.
-Jem. I oglądam z tobą telewizję - Izaya nawet na niego nie spojrzał.
-Tsk - prychnął Shizuo. - Czemu sam nie zrobisz sobie jedzenia, pasożycie?
-Po co, skoro ty je już zrobiłeś? - Izaya zobaczył grymas wściekłości an twarzy blondyna, ale nie dał mu dojść d głosu. - Daj spokój, Shizu-chan. Obiecuję ci, że jutro wieczorem ja nam przygotuję coś na kolację.
-Zamówisz pizzę? - Heiwajima uśmiechnął się złośliwie.
-Tak się składa, ze lubię sobie poeksperymentować kulinarnie i jestem w tym całkiem niezły. Próbowałem już kuchni nie tylko azjatyckiej, ale i europejskiej, także wybór dań jest duży - Izaya powiedział to wszystko bardzo obojętnym tonem.
Shizuo musiał przyznać przed samym sobą, że tymi słowami Izaya mu zaimponował.
-Ciekawe - mruknął. - Idę się położyć, chcę być jutro wypoczęty - wstał.
-Tez się zbieram - Izaya wyniósł pusty talerz do kuchni. - Dobranoc.
-Taa.

***

Kolejny dzień zapowiadał się okropnie. Od rana znów było nieznośnie gorąco, w dodatku Izaya okazał się nocnym Markiem ale niekoniecznie rannym ptaszkiem (lubił, jak normalny człowiek, wstać o 11 nad ranem skoro świt, a nie o barbarzyńskiej porze 5 w nocy). Shizuo musiał go więc budzić, by wyrobili się na plan, ale informator był tak uparty, ze dopiero za czwartym razem, gdy blondyn zrzucił go z łóżka, wstał w końcu.
-Jesteś okropny, Shizu-chan - Izaya wlókł się, marudząc i przecierając twarz. - A mogłem jeszcze spać.
-Słuchaj, mendo, zamiast marudzić, powinieneś być mi wdzięczny, ze cię obudziłem, a nie zostawiłem, na pastwę gniewu reżysera.
-Tak, tak, dziękuję bardzo - Izaya ziewnął.
A to i tak był dopiero początek kłopotów. W porze obiadowej słupek na termometrach wskazał 34 stopnie Celsjusza, żar lał się z nieba, a on był goniony w te i z powrotem po całym planie. Musiał jeszcze dodatkowo pilnować Izayi, by ten nie zasnął gdzieś na boku. Cały plan przeciągnął się i zamiast być w domu o 22, byli z powrotem po 23.
-Mam dość - Izaya z jękiem rzucił się na kanapę. - To nie dla mnie.
Shizuo postawił mu na głowie puszkę zimnego piwa.
-Co ty ro... o, dzięki - Orihara przyjął napój z wdzięcznością.
-Jestem tak zmęczony, że nawet jeść mi się nie chce - Shizuo usiadł na kanapie.
-To dobrze, bo mi się dzisiaj nie chce gotować kolacji - Izaya wysilił się na dowcip, ale miał sił, by nadać swojemu głosowi ironiczną barwę.
-Zobaczmy, czy w telewizji nie mówią czegoś o naszym planie filmowym - Shizuo włączył odbiornik.
Wieczorne wiadomości faktycznie coś wspominały o zdjęciach, rzucili nawet fragment wywiadu z aktorami (w tym z Kasuką), ale mówili nic specjalnie ciekawego.
-Czas iść spać - Shizuo wyłączył telewizor i spojrzał na Izayę.
Orihara spał, opierając głowę na ramieniu Shizuo (czego blondyn nawet nie poczuł). W Heiwajimie drgnęła jakaś wrażliwa struna i postanowił nie budzić informatora zrzucając go z kanapy, zamiast tego złapał go za nos, odcinając mu dostęp do powietrza. Izaya drgnął i obudził się:
-Jusz jess ranek? - przetarł oczy.
-Nie, śpiąca królewno. Zabieraj dupę i idź spać do siebie - Shizuo wstał.
-Dobsz - nieprzytomny Izaya wstał i chwiejnie ruszył do siebie. - Branoc, Shizu-chan~
-Tak, tak, dobranoc.

***

Kolejny dzień był nieco luźniejszy, Shizuo i Izaya (który o dziwo nawet się wyspał) byli potrzebni tylko przez chwilę na planie, później byli wolni (później obejmowało czas po godzinie 16). Heiwajima, gdy tylko usłyszał, ze jest już wolny, zrobił szybie "w tył zwrot" i odszedł jak najdalej od planu filmowego - a bo to wiadomo, czy ktoś go jednak nie zawoła i nie poprosi o pomoc?
Im dalej był od ekipy filmowej, tym większą ulgę odczuwał. W końcu mógł zostawić za sobą tą bandę wytapetowanych ludzi, odór perfum, plączące się kable (i ludzi), w ogóle, to wszystko. Teraz nawet uliczki Ikebukuro wydawały się być zacisznym ogrodem w malutkiej świątyni. Mężczyzna postanowił się poszwędać trochę po mieście, zajść do baru z sushi odwiedzić Simona, kupić coś chłodnego do picia, generalnie po-nic-nie-robić aż do wieczora. W trakcie przechadzki raz minęła go Celty.
-Kobieta, która ją gra, jest zupełnie inna - przemknęło mu przez myśl.
Aktorka wcielająca się w Dullahana była bardzo sztywna, dumna i z wyższością spoglądała na innych. Była też nieco niższa i bardziej krępa od Celty, rzadko kiedy też się odzywała, a jej czarne włosy dodawały całości ponurą otoczkę.
-Ciekawe, jaki kolor włosów miałaby Celty? - zapytał samego siebie.
Jednak nie znalazłszy odpowiedzi na pytanie, zostawił temat Dullahana.
Shizuo wrócił do apartamentu po 19, od progu przywitał go charakterystyczny zapach Yakisoby.
-O, wróciłeś, Shizu-chan - gdy tylko Shizuo przekroczył próg kuchni, przywitał go głos Izayi. Mężczyzna stał przy garach, kończąc robić jedzenie. -Zgodnie z obietnicą, zrobiłem dziś kolację. Mam nadzieję, że się nie zakrztusisz, jedząc ją - posłał blondynowi wyzywające spojrzenie.
-Zamknij się - Shizuo nie zaszczycił go nawet spojrzeniem.
Po chwili obaj siedzieli już przy stole. Blondyn z obawą spróbował makaronu.
-Całkiem niezłe - mruknął z uznaniem.
-Dziękuję, Shizu-chan - zwycięski uśmiech zawitał na jego twarzy. - Swoją drogą, nie musisz się tak przyglądać temu makaronowi. Mam swój honor i go nie zatrułem. Uwierz, chcę jak najdłużej zachować cię przy życiu, bo jak inaczej będę mógł się z tobą droczyć? Kto będzie mnie ścigał po Ikebukuro, jak nie jego pan i potwór? O wiele milsza od wizji twojej śmierci jest dla mnie wizja zhańbionego i siedzącego po uszy w kłopotach potwora z Ikebu...
-Zamknij się - Shizuo nie dał mu dokończyć. Złapał go jedną ręką za przód bluzki i uniósł do góry, drugą rękę w tym czasie zaciskając w pięść. - Nie wiesz, kiedy się ugryźć w język, co, Izaya? Mam ochotę przyłożyć ci w tą twarzyczkę, ale obiecałem Kasuce, że nie zrobię ci krzywdy - powoli rozluźnił chwyt.
-Od kiedy to jesteś takim pantoflarzem, że pozwalasz braciszkowi rządzić swoimi decyzjami?
-Haa? Stul dziób, Izaya, bo naprawdę nie wytrzymam.
Przez chwilę obaj mierzyli się wzrokiem - z jednej strony zimna wściekłość, z drugiej strony szyderstwo. Po chwili Izaya opuścił głowę:
-Dobra, dobra, dość tej kłótni. Zjedzmy, zanim do końca wystygnie.

***

Kolejne dni nadal upływały pod znakiem planu filmowego, nieznośnego upału i większych lub mniejszych kłopotów (które w większości były owocem pracy Izayi). W ten sposób minął ponad tydzień, bez jednego całkowicie wolnego dnia - reżyser panikował i codziennie odbywały się zdjęcia, dłuższe lub krótsze, przez co nawet soboty i święte niedziele bohaterzy spędzali na planie.
W końcu jednak, po fali upałów, na miasto spłynęło błogosławieństwo w postaci deszczu. Zaczęło padać w nocy, więc już wczesnym rankiem któryś z pomocników reżysera skontaktował się z Shizuo i Izayą oznajmiając im, że zdjęcia zostają na razie przeniesione do studia, gdzie będą kręcone sceny bez udziału bohaterów trzecio i dalszoplanowych.
Obaj mężczyźni przyjęli wiadomość z ulgą.
-Taaak, na reszcie wolny dzień~ - Izaya wstał z tej okazji później (po 11). - Co będziemy dziś robić, Shizu-chan?
-ROBIĆ? Że niby ja i ty mamy coś RAZEM robić? Ja z tobą, pchło? - Shizuo prawie zakrztusił się kawą.
-I tak nie masz żadnych planów, więc równie dobrze możemy dziś coś razem zrobić. Poświęcę dla ciebie swój cenny czas - tak naprawdę Izaya też nie miał dziś nic do roboty, jego interesami zajmowała sie Namie, więc w robocie nie miał czego szukać. Z resztą, nie po to miał wolny dzień, by pracować. - Zagramy w coś? Mam ze sobą swoje Nintendo, mogę ci jedno dać, to pogramy w Mario Kart DS.
-Haa? - Shizuo spojrzał an niego jak na chorego psychicznie. - -Chyba śnisz, mendo.
-Boisz się, ze przegrasz ze mną w głupie wyścigi?
-...
-...
-Niech ci będzie. Dawaj to Nintendo.

***

Cały dzień zleciał im na graniu, oglądaniu filmów, dyskutowaniu - między innymi o ich "własnym" filmie. Cały dzień lało, ale oni nawet tego nie zauważyli, byli zbyt zajęci kłótniami i groźbami (ale tylko od jednej ze stron). W końcu nadszedł wieczór.
-Napijmy się, Shizu-chan - Izaya wrócił ze sklepu z całą siatką piwa.
-Czemu nie? - Shizuo wypakował wszystko an stolik. - Nawet chipsy kupiłeś...
-No ba, wszystko jest. Nie mam pięciu lat, umiem zrobić zakupy - Izaya usiadł na ziemi i otworzył pierwszą puszkę. - Za film!~ - wykrzyknął radośnie.
-Za film - powtórzył cicho Shizuo, biorąc jednoz  piw.

Nieco później
-Wiesz co, Shizu-chan? W gruncie rzeczy jednak da się z tobą jako-tako żyć - Izaya zgniótł puszkę w rękach i sięgnął po następną.
-Co miały znaczyć te "jednak" i "jako-tako"? - Shizuo nawet niespecjalnie się wkurzył. Kolejna z rzędu puszka nie upiła go, ale stępiła jego myśli i agresję. - Ciebie też da się jakoś przeżyć. Gdy śpisz w swoim pokoju, za zamkniętymi drzwiami, to jesteś nawet znośny.
-Jesteś okrutny, Shizu-chan - Izaya oderwał wzrok od puszki. -Ja sie tak staram, byś nie wybuchał za często złością, a ty mi się tak niewdzięcznie odpłacasz.
-Starasz się? A przedwczorajszy wypadek z motorem na planie?
-No mówię: staram się, a nie całkowicie wstrzymuję - Izaya wyszczerzył się złośliwie.
Siedzieli obaj dłuższą chwilę w milczeniu.
-Shizu-chan?
-Czego?
-Prześpijmy się.
Shizuo chwili zakrztusił się piwem i dość długo kaszlał.
-C...Co ci odbiło?! - blondyn nawet nie zauważył, kiedy Izaya znalazł się obok niego.
-Jesteśmy dwoma facetami w kwiecie wieku, co nam szkodzi zrobić małą odskocznię? Zarówno ty jak i ja nie robiliśmy tego już od jakiegoś czasu, a przez ten plan filmowy nie zanosi się, ze w najbliższym czasie będziemy uprawiać seks.
-To nie jest żaden argument...
-Potrzebujesz solidnego powodu, by się z kimś przespać? - Izaya uniósł brew do góry. - Daj spokój, Shizu-chan. To będzie tylko jeden raz. Żaden z nas drugiego nie kocha, wręcz przeciwnie, ty mnie nienawidzisz, a ja uwielbiam przysparzać ci kłopoty. Czyżbyś się bał? A może skrywasz jakąś wstydliwą tajemnicę, co, Shizu-chan?
-Dobrze wiesz, że krew we mnie gotuje się ze złości na sam twój widok, Izaya.
-Wiesz, gorąca krew jest w sypialni akurat atutem...
Po tym Shizuo przestał się opierać.

***

Następnego dnia Shizuo - jak zwykle - wstał przed Izayą. Chwilę zajęło mu, zanim się rozbudził i dotarło do niego, że leży w swoim łóżku razem z Izayą, który coś mamrocze i uśmiecha się błogo przez sen.
-IZAAAYAAA-KUUUN - dwie sekundy później Izaya leżał juz na ziemi.
-Uspokój się, Shizu-chan, głowa mnie boli - Izaya jęknął i usiadł.
-DLACZEGO?!
-O co ci chodzi?
-DLACZEGO MY WCZORAJ?!
-A, o to ci chodzi - Izaya uśmiechnął się niewinnie. - Nazwijmy to wypadkiem, dobrze?
-JA CI ZARAZ DAM WYPADEK - Shizuo strzelił kostkami w dłoni.
-Ej, to nie jest przecież moja wina, Shizu-chan. Ty też miałeś w tym swój zaszczytny udział - Izaya z grymasem na twarzy dotknął swojego biodra. - Teraz jestem jeszcze bardziej pewien, że ksywka potwór do ciebie pasuje idealnie.
-HAAA?! - Shizuo nie wiedział, co sensownego ma mu odpowiedzieć. Faktycznie, w nocy się rozszaleli i w pewnym momencie obaj się zatracili. - Ale ja nawet nie byłem pijany...
-Ja też. Ale jednak jakoś do tego doszło. Nazwijmy to wypadkiem, zbiegiem okoliczności, nieszczęśliwym zdarzeniem - Izaya wstał i skrzywił się - bolesnym doświadczeniem, nieważne w sumie jak to nazwiemy, było minęło.
-Cholera - Shizuo rozmasował sobie kark. W tym momencie zadzwonił jego telefon. - Tak, słucham?... Co? A, rozumiem... W porządku.... Za ile?... Okej... Rozumiem, już jedziemy... Dowidzenia - blondyn rozłączył  się i odłożył telefon na szafkę. - Musimy jechać, są jakieś zmiany w scenariuszu i jednak jesteśmy potrzebni - spojrzał na Izayę. - Dasz radę iść?
-Martwisz się o mnie, Shizu-chan? Ja uroczo...
Shizuo w końcu nie wytrzymał i przyłożył Oriharze.

***

-Izaya-san, co się stało? - jedna z aktorek trzecioplanowych podeszła do informatora.
-Ach, to? - Izaya wskazał sine zabarwienie pod lewym okiem. - Mały wypadek - machnął lekceważąco ręką. - Powiedz mi, dlaczego do tej sceny Shizuo musi zdjąć koszulę? - Izaya wskazał palcem miejsce, gdzie miała być nagrana scena z udziałem Shizuo (blondyn aktualnie poszedł się gdzieś przygotować do sceny).
-Szczerze mówiąc to nie wiem, nie interesowałam się tym - aktorka wydęła policzki. - Zastanawiam się, jak on wygląda bez koszuli.
-Całkiem nieźle - mruknął bezwiednie Izaya.
-Mówiłeś coś?
-Nie, nic - Izaya uśmiechnął się półgębkiem.
Po chwili na salę wszedł Shizuo. Izaya przeleciał wzrokiem jego sylwetkę.
-Chyba zapomniałem mu o czymś rano powiedzieć - Izaya spojrzał na swoje paznokcie.
-O czym takim?
W tym momencie rozległ się okrzyk kilku osób po drugiej stronie sali, gdzie stał blondyn.
-Co ty masz na plecach?! - krzyknął ktoś, po czym rozgorzała dyskusja, w której centrum stał zdezorientowany Shizuo.
-O niczym ważnym - odpowiedział Orihara kobiecie. - O niczym ważnym...

[THE END?]