Shizuo
wlókł się do swojej kwatery. Twarz szczypała go od pudru, w dodatku cały czas
było dziś nieznośnie gorąco, a on nie mógł zejść z planu chociażby na te 10
minut, by skoczyć po coś zimnego do picia (nigdy nie wiadomo było, czy akurat
nie będzie potrzebny).
-Cholera
- warknął cicho i wyjął papierosa z paczki.
-Nie
pal tyle, Shizu-chan - Izaya wyminął go skocznym krokiem.
-Zamknij
się! - Shizuo wyciągnął instynktownie rękę po pierwszy lepszy znak drogowy, ale
w ostatniej chwili dał radę się powstrzymać.
-Chyba
ktoś tu się zmęczył dzisiaj. A to dopiero pierwszy dzień, Shizu-chan~ - zawołał
wesoło i pobiegł przed siebie.
-Cholerna
pchła -mężczyzna zgniótł papierosa w rękach.
W
głębi duszy jednak przeklął samego siebie, że zgodził się na prośbę brata.
***
Shizuo
wałęsał się po Ikebukuro, korzystając z szybszego zakończenia pracy. Nagle
telefon w jego kieszeni zaczął wibrować. Mężczyzna wyjął go i odebrał
połączenie.
-Tak?
-/Nii-san, mam do ciebie sprawę./
-Co
się stało, Kasuka? - Shizuo zdziwił telefon od brata. Rzadko kiedy on do niego
dzwonił, a już na pewno nie zaczynał rozmowy od takich słów.
-/Będę grał w nowym filmie. Akcja
będzie się działa w Ikebukuro. Z resztą, to nie jest rozmowa na telefon.
Spotkajmy się jutro. Musisz zamienić słowo z reżyserem./
-Rozumiem
- Shizuo pogubił się, ale postanowił spotkać się z bratem, by wszystko
wyjaśnić. - Jak się umawiamy w takim razie?
-/Przyjdź jutro do mnie. 16 ci
pasuje?/
-Może
być.
-/W takim razie do zobaczenia,
Nii-san./
-Do
jutra - Shizuo rozłączył się. Na szczęście jutrzejszy dzień miał wolny.
***
Następnego
dnia Shizuo stawił się punktualnie o 16 pod drzwiami Kasuki. Ledwo zdążył
nacisnąć dzwonek, a w drzwiach zjawił się gospodarz.
-Yo,
Kasuka - blondyn zrobił krok w stronę drzwi, jednak zatrzymał się i spojrzał
złowrogo za plecy brata. - Iiiiizaaaayaaaa, co tu robisz? - kostki w jego
palcach chrupnęły złowrogo.
-Witaj,
Shizu-chan - Izaya spojrzał na niego hardo. -Tak się składa, ze twój braciszek
poprosił mnie o coś...
-Zamknij
się! - okulary Shizuo już bezpiecznie spoczywały w kieszeni jego kamizelki. - W
końcu mam okazję wgnieść twoją twarzyczkę w...
-Spokój!
- głos reżysera zagłuszył słowa barmana. - Panowie, kultury trochę! Pokłócić
możecie się później! Nie po to tu przyszliście! No. Skoro się już
uspokoiliście, to zapraszam do środka, mam dla panów pewną propozycję...
***
-Zaraz,
chwila, co? Że niby ja i ta pchła - Shizuo próbował użyć mocy zabijania
spojrzeniem na Oriharze, który z premedytacją udawał, ze go nie widzi - mamy
grać w filmie, w którym mój brat gra główną postać?!
-Zgadza
się, panie Heiwajima. Będą panowie aktorami trzecioplanowymi. Ale państwa
obecność ma jeszcze jedną rolę do spełnienia, mianowicie pan Orihara jest nam
potrzebny jako znawca miejskich legend, by nadać wiarygodności scenariuszowi, a
pan musi pomóc nam zapewnić ochronę.
-Zaraz,
chwila, ja nie pracuję jako ochroniarz, ale jako ba...
-Zdajemy
sobie z tego sprawę, panie Heiwajima. Nie będzie pan musiał nic robić, tak
naprawdę. Wierzymy, że sama pańska obecność posłuży odstraszająco na
okolicznych złodziejaszków.
-To
nie jest jedyny powód, prawda? - Orihara spojrzał z wrednym uśmieszkiem na
twarzy na reżysera. - Chodzi o Hollywood, prawda?
-Tak,
ma pan rację - odpowiedział po dłuższej chwili mężczyzna. - Boimy się, że seryjny
morderca Hollywood zjawi się na planie. Dlatego rozpowiemy, ze pan i pański
brat zajmujecie wspólnie jeden apartament, a tymczasem w tym apartamencie
będzie pan mieszkał bez Kasuki. Proszę się nie obawiać, obstawimy apartament,
by zapewnić panu 100% bezpieczeństwa. Jednak rozumie pan, Kasuka, jako
wschodząca gwiazda sceny kinowej musi mieć zapewnione maksimum bezpieczeństwa,
bez względu na okoliczności, które...
-Rozumiem
- Shizuo uspokoi się momentalnie. - Jeśli chodzi o bezpieczeństwo mojego brata,
to mogę się zgodzić. Gdzie, kiedy i o której mam się stawić?
-Tak
czułem, ze się z panem dogadamy. A pan, panie Orihara?
-To
może być całkiem ciekawe, wchodzę w to - w oku Izai błysnęło coś niedobrego.
Reżyser
przystąpił do wyjaśnienia szczegółów organizacyjnych.
Szkoda
tylko, że o tym, że Izaya będzie mieszkał razem z Shizuo, zainteresowani
dowiedzieli się już na miejscu...
***
-Cholera,
nie będę mieszkał z tą pchłą! - Shizuo zacisnął pięści.
-Spokojnie,
Nii-san - reżyser przezornie na pertraktacje wysłał Kasukę. - Macie osobne
pokoje, apartament jest duży, a 3/4 czasu będzie spędzać na planie filmowym.
Nie będziecie sobie wchodzić w drogę.
-Nie
będzie ci dane cieszyć się moim widokiem cały dzień - Izaya posłał blondynowi
wredny uśmieszek. - Zajmuję pokój po lewej - rzucił od niechcenia w stronę
Kasuki i wmaszerował ze swoim bagażem do pomieszczenia, po drodze
"przypadkiem" potrącając Shizuo.
-Izaaayaaa...
-Przestań,
Nii-san - Kasuka wszedł mu w słowo. - Zaaklimatyzujcie się szybko. Dzisiejszy
plener zaczynamy od wieczornych ujęć pościgu na mieście. Kopie scenariusza leżą
w salonie na stole. Przeczytajcie je i stawcie się o 16 w umówionym miejscu. Ja
muszę iść szybciej, mam umówiony wywiad. Trzymajcie się - skinął lekko głową i
wyszedł.
Shizuo
nie pozostało nic innego jak zacisnąć zęby i zastosować się do poleceń brata.
***
Pierwszy
dzień zdjęciowy był niezwykle chaotyczny - masa nowych aktorów, ktoś zgubił
swoja kpię scenariusza, motocykl nie dotarł na czas na miejsce, a to
oświetlenie nieodpowiednie było i trzeba było nagrywać wszystko do nowa, a to
się jedna z aktorek obraziła i trzeba było iść ją przeprosić, a to ktoś na
strój narzekał...
W
trakcie całego zamieszania Shizuo stał na boku, wypalając papierosa za
papierosem i przyglądając się wszystkiemu uważnie. Pomagał, oczywiście, na ile
mógł - między innymi to jego właśnie wysłali, by uporał się z naburmuszoną
aktorką (o dziwo jego umiejętności, którymi już raz się wykazał, gdy próbowała
pozbawić go życia mała dziewczynka, i tym razem spisały się świetnie). Prawdę
mówiąc jednak, przez większość czasu nie miał co robić - pierwszy raz
zapoznawał się ze sztuką filmową od takiej strony. Nie chciał się w nic
mieszać, by jego brak doświadczenia spowodował jakiś wypadek.
Co
innego Izaya.
Ten
był w swoim żywiole.
Był
wszędzie naraz. Rozmawiał z aktorami, podrywał stylistki, zagadywał
kamerzystów, dyskutował z kimś na temat filmów akcji, to podrzucił komuś pomysł
na nakręcenie danej sceny, to pomógł coś poprawić czy dopracować.
Shizuo
obserwował go uważnie, zastanawiając się w głębi duszy, skąd taka podła pchła
wie cokolwiek na te tematy. Widać ten tajemniczy manipulator i sprawca 99%
kłopotów Shizuo (blondyn tyle wyliczył, ale domyślał się, ze sprawca
pozostałego 1% też jest Izaya, ale on po prostu do tego nie doszedł) krył w
sobie więcej tajemnic, niż mogłoby się wydawać.
-Nad
czym tak myślisz, Shizu-chan? - Orihara pojawił się znikąd.
-Zastanawiam
się, skąd taka menda jak ty wie tyle rzeczy związanych z reżyserowaniem filmów.
-Jak
zawsze niemiły - Izaya prychnął. - Wykażę się kulturą osobistą i odpowiem na to
dręczące cię pytanie nie odwzajemniając się grubiaństwem - zrobił teatralną
minę urażonej damy. - Lubię pogrzebać w Internecie od czasu do czasu.
Interesuje mnie wszystko, co wyszło spod ręki ludzi, bo wiesz, ja kocham
ludzkość. Uwielbiam przyglądać się ludzkiej pracy i postępowaniu zarówno ze
strony obserwatora jak i wykonawcy. Nie masz pojęcia, jak intrygujący...
-Lub
irytujący - wtrącił szybko blondyn.
-...są
ludzie, Shizu-chan - informator nie zraził się słowami rozmówcy. - Mógłbyś
czasem spojrzeć na coś innego poza tym swoim Ikebukuro i to spojrzeć na tą
osobę bez nienawiści - Izaya odgadł, o kim pomyślał Shizuo. - Dziwisz się, że
ludzie się ciebie boją, skoro zachowujesz się jak...
-Izaaayaaa
- wyjęty z ust papieros dokonał żywota pod podeszwą buta. - Jak ja cię zaraz...
-Panowie,
koniec zdjęć na dzisiaj - nadchodzącą awanturę przerwał jeden z pomocników,
podchodząc do parki z całkowicie obojętną miną udając, że wcale nie widział, do
czego zmierzała ich rozmowa. - Jutro będziemy kręcić od rana. Stawcie się
punktualnie o 6:00 tutaj.
-W
porządku - Shizuo momentalnie ochłonął. Rozejrzał sie za bratem, z którym
chciał wymienić parę słów, jednak widząc go rozmawiającego z dziennikarzami,
odpuścił rozmowę i powlókł się do domu.
***
-W
końcu spokój - Shizuo rozwiązał muszkę i sięgnął do lodówki.
-Nieźle
nas zaopatrzyli - Izaya wślizgnął mu się pod ramię i zajrzał do środka. -
Huhuhu~ nawet wino mamy - na jego twarzy pojawił się zwycięski uśmiech.
-Izaayaaa,
nie pakuj mi się na głowę - blondyn przeszył go morderczym wzrokiem. -
Obiecałem sobie, ze nie będę cię bez potrzeby krzywdził, ale nie powstrzymam
się, jeśli sam będziesz się o to prosił.
-Wyluzuj,
Shizu-chan - Izaya cofnął się przezornie, unosząc ręce do góry.
-Ty
łajzo, wtarłeś w moją koszulę puder ze swojej twarzy! - Shizuo dopiero zauważył
jasnobrązową plamę na rękawie.
-Wybacz,
wybacz. Nie moja wina, że tyle tego na nas naładowali, mimo że kręcili dzisiaj
tylko dwie krótkie scenki z naszym udziałem - Izaya sięgnął ze stołu nawilżane
chusteczki (zostawione tam rano prze Kasukę) i zaczął ścierać sobie podkład z
twarzy. -Uff, dwa kilo mniej - odetchnął z ulgą. Po chwili wyciągnął opakowanie
chusteczek w stronę blondyna.
-Dzięki
- Shizuo mruknął i wyjął jedną chusteczkę. Szybko pozbył się z twarzy
"tapety", po czym wyjął kolejną chusteczkę z zamiarem wytarcia plamy
z koszuli.
-Czekaj,
stój! - Izaya w porę złapał go za rękę. - W ten sposób tylko to rozmażesz.
Musisz zdjąć koszulę i namoczyć w wodzie z płynem do naczyń, a potem wyprać z
odplamiaczem. Inaczej ci ta plama zostanie - Izaya zorientował się, że nadal
trzyma blondyna za rękę. Puścił go więc i odsunął się.
-Nie
wkręcasz mnie? - Shizuo spojrzał na niego podejrzliwie.
-Jakbym
miał na to teraz chęci - Izaya pokręcił z rezygnacją głową. - Mówię ci prawdę,
sam w ten sposób nieraz ratowałem swoje ciuchy po randkach z miłośniczkami
gładzi szpachlowej na twarzy.
-Niech
ci będzie. Spróbuję.
***
20
minut później Shizuo znowu stawił się w kuchni - umyty, przebrany w ciuchy do
spania i - przede wszystkim - głodny. Spojrzał na zegarek - dochodziła 23. Za
późno na zamawianie pizzy. Westchnął z
bólem i zadowolił się zrobieniem zwykłych kanapek. Zabrał cały ich
talerz i poszedł do salonu, gdzie rozsiadł się na kanapie i włączył telewizor
(a raczej na-pół-ścienną-powierzchnię, bo telewizor do najmniejszych nie
należał). Po niedługim czasie do salonu wmaszerował Izaya. Uwalił się na
kanapie obok blondyna i bezczelnie ukradł mu z talerza jedną z kanapek.
-Izaya,
co ty robisz? - Shizuo nie miał siły na wkurzanie się. Dopiero gdy wyszedł spod
prysznica, zdał sobie sprawę z tego, jak zmęczony był.
-Jem.
I oglądam z tobą telewizję - Izaya nawet na niego nie spojrzał.
-Tsk
- prychnął Shizuo. - Czemu sam nie zrobisz sobie jedzenia, pasożycie?
-Po
co, skoro ty je już zrobiłeś? - Izaya zobaczył grymas wściekłości an twarzy
blondyna, ale nie dał mu dojść d głosu. - Daj spokój, Shizu-chan. Obiecuję ci,
że jutro wieczorem ja nam przygotuję coś na kolację.
-Zamówisz
pizzę? - Heiwajima uśmiechnął się złośliwie.
-Tak
się składa, ze lubię sobie poeksperymentować kulinarnie i jestem w tym całkiem
niezły. Próbowałem już kuchni nie tylko azjatyckiej, ale i europejskiej, także wybór
dań jest duży - Izaya powiedział to wszystko bardzo obojętnym tonem.
Shizuo
musiał przyznać przed samym sobą, że tymi słowami Izaya mu zaimponował.
-Ciekawe
- mruknął. - Idę się położyć, chcę być jutro wypoczęty - wstał.
-Tez
się zbieram - Izaya wyniósł pusty talerz do kuchni. - Dobranoc.
-Taa.
***
Kolejny
dzień zapowiadał się okropnie. Od rana znów było nieznośnie gorąco, w dodatku
Izaya okazał się nocnym Markiem ale niekoniecznie rannym ptaszkiem (lubił, jak
normalny człowiek, wstać o 11 nad ranem skoro świt, a nie o barbarzyńskiej
porze 5 w nocy). Shizuo musiał go więc budzić, by wyrobili się na plan, ale
informator był tak uparty, ze dopiero za czwartym razem, gdy blondyn zrzucił go
z łóżka, wstał w końcu.
-Jesteś
okropny, Shizu-chan - Izaya wlókł się, marudząc i przecierając twarz. - A
mogłem jeszcze spać.
-Słuchaj,
mendo, zamiast marudzić, powinieneś być mi wdzięczny, ze cię obudziłem, a nie
zostawiłem, na pastwę gniewu reżysera.
-Tak,
tak, dziękuję bardzo - Izaya ziewnął.
A
to i tak był dopiero początek kłopotów. W porze obiadowej słupek na
termometrach wskazał 34 stopnie Celsjusza, żar lał się z nieba, a on był
goniony w te i z powrotem po całym planie. Musiał jeszcze dodatkowo pilnować
Izayi, by ten nie zasnął gdzieś na boku. Cały plan przeciągnął się i zamiast być
w domu o 22, byli z powrotem po 23.
-Mam
dość - Izaya z jękiem rzucił się na kanapę. - To nie dla mnie.
Shizuo
postawił mu na głowie puszkę zimnego piwa.
-Co
ty ro... o, dzięki - Orihara przyjął napój z wdzięcznością.
-Jestem
tak zmęczony, że nawet jeść mi się nie chce - Shizuo usiadł na kanapie.
-To
dobrze, bo mi się dzisiaj nie chce gotować kolacji - Izaya wysilił się na
dowcip, ale miał sił, by nadać swojemu głosowi ironiczną barwę.
-Zobaczmy,
czy w telewizji nie mówią czegoś o naszym planie filmowym - Shizuo włączył
odbiornik.
Wieczorne
wiadomości faktycznie coś wspominały o zdjęciach, rzucili nawet fragment
wywiadu z aktorami (w tym z Kasuką), ale mówili nic specjalnie ciekawego.
-Czas
iść spać - Shizuo wyłączył telewizor i spojrzał na Izayę.
Orihara
spał, opierając głowę na ramieniu Shizuo (czego blondyn nawet nie poczuł). W
Heiwajimie drgnęła jakaś wrażliwa struna i postanowił nie budzić informatora
zrzucając go z kanapy, zamiast tego złapał go za nos, odcinając mu dostęp do powietrza.
Izaya drgnął i obudził się:
-Jusz
jess ranek? - przetarł oczy.
-Nie,
śpiąca królewno. Zabieraj dupę i idź spać do siebie - Shizuo wstał.
-Dobsz
- nieprzytomny Izaya wstał i chwiejnie ruszył do siebie. - Branoc, Shizu-chan~
-Tak,
tak, dobranoc.
***
Kolejny
dzień był nieco luźniejszy, Shizuo i Izaya (który o dziwo nawet się wyspał)
byli potrzebni tylko przez chwilę na planie, później byli wolni (później
obejmowało czas po godzinie 16). Heiwajima, gdy tylko usłyszał, ze jest już
wolny, zrobił szybie "w tył zwrot" i odszedł jak najdalej od planu
filmowego - a bo to wiadomo, czy ktoś go jednak nie zawoła i nie poprosi o
pomoc?
Im
dalej był od ekipy filmowej, tym większą ulgę odczuwał. W końcu mógł zostawić
za sobą tą bandę wytapetowanych ludzi, odór perfum, plączące się kable (i
ludzi), w ogóle, to wszystko. Teraz nawet uliczki Ikebukuro wydawały się być
zacisznym ogrodem w malutkiej świątyni. Mężczyzna postanowił się poszwędać
trochę po mieście, zajść do baru z sushi odwiedzić Simona, kupić coś chłodnego
do picia, generalnie po-nic-nie-robić aż do wieczora. W trakcie przechadzki raz
minęła go Celty.
-Kobieta,
która ją gra, jest zupełnie inna - przemknęło mu przez myśl.
Aktorka
wcielająca się w Dullahana była bardzo sztywna, dumna i z wyższością spoglądała
na innych. Była też nieco niższa i bardziej krępa od Celty, rzadko kiedy też
się odzywała, a jej czarne włosy dodawały całości ponurą otoczkę.
-Ciekawe,
jaki kolor włosów miałaby Celty? - zapytał samego siebie.
Jednak
nie znalazłszy odpowiedzi na pytanie, zostawił temat Dullahana.
Shizuo
wrócił do apartamentu po 19, od progu przywitał go charakterystyczny zapach
Yakisoby.
-O,
wróciłeś, Shizu-chan - gdy tylko Shizuo przekroczył próg kuchni, przywitał go
głos Izayi. Mężczyzna stał przy garach, kończąc robić jedzenie. -Zgodnie z
obietnicą, zrobiłem dziś kolację. Mam nadzieję, że się nie zakrztusisz, jedząc
ją - posłał blondynowi wyzywające spojrzenie.
-Zamknij
się - Shizuo nie zaszczycił go nawet spojrzeniem.
Po
chwili obaj siedzieli już przy stole. Blondyn z obawą spróbował makaronu.
-Całkiem
niezłe - mruknął z uznaniem.
-Dziękuję,
Shizu-chan - zwycięski uśmiech zawitał na jego twarzy. - Swoją drogą, nie
musisz się tak przyglądać temu makaronowi. Mam swój honor i go nie zatrułem.
Uwierz, chcę jak najdłużej zachować cię przy życiu, bo jak inaczej będę mógł
się z tobą droczyć? Kto będzie mnie ścigał po Ikebukuro, jak nie jego pan i
potwór? O wiele milsza od wizji twojej śmierci jest dla mnie wizja zhańbionego
i siedzącego po uszy w kłopotach potwora z Ikebu...
-Zamknij
się - Shizuo nie dał mu dokończyć. Złapał go jedną ręką za przód bluzki i
uniósł do góry, drugą rękę w tym czasie zaciskając w pięść. - Nie wiesz, kiedy
się ugryźć w język, co, Izaya? Mam ochotę przyłożyć ci w tą twarzyczkę, ale
obiecałem Kasuce, że nie zrobię ci krzywdy - powoli rozluźnił chwyt.
-Od
kiedy to jesteś takim pantoflarzem, że pozwalasz braciszkowi rządzić swoimi
decyzjami?
-Haa?
Stul dziób, Izaya, bo naprawdę nie wytrzymam.
Przez
chwilę obaj mierzyli się wzrokiem - z jednej strony zimna wściekłość, z drugiej
strony szyderstwo. Po chwili Izaya opuścił głowę:
-Dobra,
dobra, dość tej kłótni. Zjedzmy, zanim do końca wystygnie.
***
Kolejne
dni nadal upływały pod znakiem planu filmowego, nieznośnego upału i większych
lub mniejszych kłopotów (które w większości były owocem pracy Izayi). W ten
sposób minął ponad tydzień, bez jednego całkowicie wolnego dnia - reżyser
panikował i codziennie odbywały się zdjęcia, dłuższe lub krótsze, przez co
nawet soboty i święte niedziele bohaterzy spędzali na planie.
W
końcu jednak, po fali upałów, na miasto spłynęło błogosławieństwo w postaci
deszczu. Zaczęło padać w nocy, więc już wczesnym rankiem któryś z pomocników
reżysera skontaktował się z Shizuo i Izayą oznajmiając im, że zdjęcia zostają na
razie przeniesione do studia, gdzie będą kręcone sceny bez udziału bohaterów
trzecio i dalszoplanowych.
Obaj
mężczyźni przyjęli wiadomość z ulgą.
-Taaak,
na reszcie wolny dzień~ - Izaya wstał z tej okazji później (po 11). - Co
będziemy dziś robić, Shizu-chan?
-ROBIĆ?
Że niby ja i ty mamy coś RAZEM robić? Ja z tobą, pchło? - Shizuo prawie
zakrztusił się kawą.
-I
tak nie masz żadnych planów, więc równie dobrze możemy dziś coś razem zrobić.
Poświęcę dla ciebie swój cenny czas - tak naprawdę Izaya też nie miał dziś nic
do roboty, jego interesami zajmowała sie Namie, więc w robocie nie miał czego
szukać. Z resztą, nie po to miał wolny dzień, by pracować. - Zagramy w coś? Mam
ze sobą swoje Nintendo, mogę ci jedno dać, to pogramy w Mario Kart DS.
-Haa?
- Shizuo spojrzał an niego jak na chorego psychicznie. - -Chyba śnisz, mendo.
-Boisz
się, ze przegrasz ze mną w głupie wyścigi?
-...
-...
-Niech
ci będzie. Dawaj to Nintendo.
***
Cały
dzień zleciał im na graniu, oglądaniu filmów, dyskutowaniu - między innymi o
ich "własnym" filmie. Cały dzień lało, ale oni nawet tego nie zauważyli,
byli zbyt zajęci kłótniami i groźbami (ale tylko od jednej ze stron). W końcu
nadszedł wieczór.
-Napijmy
się, Shizu-chan - Izaya wrócił ze sklepu z całą siatką piwa.
-Czemu
nie? - Shizuo wypakował wszystko an stolik. - Nawet chipsy kupiłeś...
-No
ba, wszystko jest. Nie mam pięciu lat, umiem zrobić zakupy - Izaya usiadł na
ziemi i otworzył pierwszą puszkę. - Za film!~ - wykrzyknął radośnie.
-Za
film - powtórzył cicho Shizuo, biorąc jednoz
piw.
Nieco później
-Wiesz
co, Shizu-chan? W gruncie rzeczy jednak da się z tobą jako-tako żyć - Izaya zgniótł
puszkę w rękach i sięgnął po następną.
-Co
miały znaczyć te "jednak" i "jako-tako"? - Shizuo nawet
niespecjalnie się wkurzył. Kolejna z rzędu puszka nie upiła go, ale stępiła
jego myśli i agresję. - Ciebie też da się jakoś przeżyć. Gdy śpisz w swoim
pokoju, za zamkniętymi drzwiami, to jesteś nawet znośny.
-Jesteś
okrutny, Shizu-chan - Izaya oderwał wzrok od puszki. -Ja sie tak staram, byś
nie wybuchał za często złością, a ty mi się tak niewdzięcznie odpłacasz.
-Starasz
się? A przedwczorajszy wypadek z motorem na planie?
-No
mówię: staram się, a nie całkowicie wstrzymuję - Izaya wyszczerzył się
złośliwie.
Siedzieli
obaj dłuższą chwilę w milczeniu.
-Shizu-chan?
-Czego?
-Prześpijmy
się.
Shizuo
chwili zakrztusił się piwem i dość długo kaszlał.
-C...Co
ci odbiło?! - blondyn nawet nie zauważył, kiedy Izaya znalazł się obok niego.
-Jesteśmy
dwoma facetami w kwiecie wieku, co nam szkodzi zrobić małą odskocznię? Zarówno
ty jak i ja nie robiliśmy tego już od jakiegoś czasu, a przez ten plan filmowy
nie zanosi się, ze w najbliższym czasie będziemy uprawiać seks.
-To
nie jest żaden argument...
-Potrzebujesz
solidnego powodu, by się z kimś przespać? - Izaya uniósł brew do góry. - Daj
spokój, Shizu-chan. To będzie tylko jeden raz. Żaden z nas drugiego nie kocha,
wręcz przeciwnie, ty mnie nienawidzisz, a ja uwielbiam przysparzać ci kłopoty. Czyżbyś
się bał? A może skrywasz jakąś wstydliwą tajemnicę, co, Shizu-chan?
-Dobrze
wiesz, że krew we mnie gotuje się ze złości na sam twój widok, Izaya.
-Wiesz,
gorąca krew jest w sypialni akurat atutem...
Po
tym Shizuo przestał się opierać.
***
Następnego
dnia Shizuo - jak zwykle - wstał przed Izayą. Chwilę zajęło mu, zanim się
rozbudził i dotarło do niego, że leży w swoim łóżku razem z Izayą, który coś
mamrocze i uśmiecha się błogo przez sen.
-IZAAAYAAA-KUUUN
- dwie sekundy później Izaya leżał juz na ziemi.
-Uspokój
się, Shizu-chan, głowa mnie boli - Izaya jęknął i usiadł.
-DLACZEGO?!
-O
co ci chodzi?
-DLACZEGO
MY WCZORAJ?!
-A,
o to ci chodzi - Izaya uśmiechnął się niewinnie. - Nazwijmy to wypadkiem,
dobrze?
-JA
CI ZARAZ DAM WYPADEK - Shizuo strzelił kostkami w dłoni.
-Ej,
to nie jest przecież moja wina, Shizu-chan. Ty też miałeś w tym swój zaszczytny
udział - Izaya z grymasem na twarzy dotknął swojego biodra. - Teraz jestem
jeszcze bardziej pewien, że ksywka potwór do ciebie pasuje idealnie.
-HAAA?!
- Shizuo nie wiedział, co sensownego ma mu odpowiedzieć. Faktycznie, w nocy się
rozszaleli i w pewnym momencie obaj się zatracili. - Ale ja nawet nie byłem
pijany...
-Ja
też. Ale jednak jakoś do tego doszło. Nazwijmy to wypadkiem, zbiegiem
okoliczności, nieszczęśliwym zdarzeniem - Izaya wstał i skrzywił się - bolesnym
doświadczeniem, nieważne w sumie jak to nazwiemy, było minęło.
-Cholera
- Shizuo rozmasował sobie kark. W tym momencie zadzwonił jego telefon. - Tak,
słucham?... Co? A, rozumiem... W porządku.... Za ile?... Okej... Rozumiem, już
jedziemy... Dowidzenia - blondyn rozłączył się i odłożył telefon na szafkę. - Musimy
jechać, są jakieś zmiany w scenariuszu i jednak jesteśmy potrzebni - spojrzał
na Izayę. - Dasz radę iść?
-Martwisz
się o mnie, Shizu-chan? Ja uroczo...
Shizuo
w końcu nie wytrzymał i przyłożył Oriharze.
***
-Izaya-san,
co się stało? - jedna z aktorek trzecioplanowych podeszła do informatora.
-Ach,
to? - Izaya wskazał sine zabarwienie pod lewym okiem. - Mały wypadek - machnął
lekceważąco ręką. - Powiedz mi, dlaczego do tej sceny Shizuo musi zdjąć
koszulę? - Izaya wskazał palcem miejsce, gdzie miała być nagrana scena z
udziałem Shizuo (blondyn aktualnie poszedł się gdzieś przygotować do sceny).
-Szczerze
mówiąc to nie wiem, nie interesowałam się tym - aktorka wydęła policzki. - Zastanawiam
się, jak on wygląda bez koszuli.
-Całkiem
nieźle - mruknął bezwiednie Izaya.
-Mówiłeś
coś?
-Nie,
nic - Izaya uśmiechnął się półgębkiem.
Po
chwili na salę wszedł Shizuo. Izaya przeleciał wzrokiem jego sylwetkę.
-Chyba
zapomniałem mu o czymś rano powiedzieć - Izaya spojrzał na swoje paznokcie.
-O
czym takim?
W
tym momencie rozległ się okrzyk kilku osób po drugiej stronie sali, gdzie stał blondyn.
-Co
ty masz na plecach?! - krzyknął ktoś, po czym rozgorzała dyskusja, w której
centrum stał zdezorientowany Shizuo.
-O
niczym ważnym - odpowiedział Orihara kobiecie. - O niczym ważnym...
[THE
END?]
Ahaha~!! XD Izaya ty mendo xd Taki perfidny...zapomniał..taaak zapomniał..
OdpowiedzUsuńWgl to...zapominasz dopisywać "nie" co było dziwne o.o; pisze sie "Izayi", a nie "Izai" i..było kilka literówek, ale już sie nie czepiam. *.*
Shizaya moja kochana *0* Dzienki ci za to =^.^=
Pozdrawiam, weny itd. Xd