Halloweenowego specialu nie było, ale wrzucam moje stare opowiadanie o Wszystkich Świętych.
Tak poza tym - czy tylko mnie momentami wkurza Halloween? Wycinanie dyni jest nawet spoko, ale te przyłażące po słodycze małe dzieci mnie irytują. Jeszcze bardziej wkurzają mnie próby podjęte przez kościół, które mają na celu zamianę typowego pogańskiego Halloween na święto katolickie. U mnie w mieście organizowali wczoraj jakiś pochód świętych i błogosławionych, na którym niby śpiewali i opowiadali o znanych świętych... Trochę bezsensu...
Miłej lektury c:
-Brr - wzdrygnął się Jean i szczelniej owinął szyję szalikiem.
1 listopada, niesamowicie chłodny i wyjątkowy dzień, dobiegał już końca. Chłopak, jak co roku na Wszystkich Świętych, przemierzał samotnie alejki małego miejskiego cmentarza. W tym dniu, to miejsce,
zwłaszcza w wieczornych godzinach, wygląda niesamowicie. Tysiące różnobarwnych światełek zniczy podświetlają groby, nadając miejscu wyjątkową atmosferę. Sprawiają, że wydaje się, że zmarli są tu z nami pod postaciami niewidzialnych
duchów.
Jean mijał ostatnich ludzi na cmentarzu, kierując się w stronę najnowszych grobów. Ostatnio dużo ich przybyło i to nie tylko za sprawą Tytanów, ale także walk między ludźmi. Ta część cmentarza najbardziej przygnębiała, pomimo że ozdabiała ją największa ilość kolorowych światełek.
Młody żołnierz zatrzymał się przed małym nagrobkiem, a w zasadzie przed skromną, ale ładną tabliczką.
-Marco - wyszeptał schylając się i dotykając delikatnie wygrawerowanych w marmurze
literek.
Wiedział, że pod spodem nic nie ma. Tabliczka była tylko symbolicznym grobem. Zwłoki jego przyjaciela zostały, tak jak większość innych, spalone. Chłopak postarał się o symboliczny nagrobek po to, by mieć miejsce, do którego mógłby przyjść się pomodlić za poległego i którym mógłby uczcić jego pamięć.
-Głupku. Zostawiłeś mnie. Poszedłeś przodem, a obiecaliśmy sobie, gdy razem wstępowaliśmy do wojska, że razem będziemy walczyć, razem przetrwamy piekło i razem dożyjemy późnej starości na świecie bez Tytanów. Mieliśmy przeżyć...
Jean zamyślił się. Bardzo lubił swojego przyjaciela. Uwielbiał z nim wymykać się nocami z kwatery kadetów i łazić nocami po pobliskim lesie. Mieli nawet swoją małą polankę, na której często siedzieli i rozmawiali. Marco zawsze był u boku chłopaka. Jean zawsze mógł liczyć na przyjaciela, mógł się mu zwierzyć, podzielić obawami przed dniem następnym, nawyzywać Erena albo po prostu porozmawiać o niczym. Pewnego dnia Marco przyznał się, że czuje do Jeana coś więcej. Chłopak, pomimo szoku, zaakceptował to - przyjaciel nie narzucał się, po prostu wyjawił szczerze, co czuje.
Jean poczuł spływającą po policzku łzę. Starł ją nieśpiesznie i uśmiechnął się ze smutkiem. Został sam. Wielokrotnie zastanawiał się, czy uczucia Marco nie są odwzajemnione, jednak nigdy nie umiał się jasno określić.
-Teraz już i tak jest za późno - szepnął do siebie. -Nawet gdybym cię kochał, to i tak już ci tego nie powiem. Żałuję, że ci nie podziękowałem za twoje wyznanie. Było dla mnie bardzo ważne, w końcu się przyjaźniliśmy. Byłeś taki szczery. Zawsze mi towarzyszyłeś, ale ja tego nie doceniałem... I teraz widzę, jak bardzo mi ciebie brakuje. Nie mam do
ciebie pretensji, najwyraźniej tak musiało się stać. Nie będę płakał, wiem że tego byś nie chciał... Poza tym, moje łzy, nieważne ile, nie zwrócą ci życia...
Uśmiechnął się na wspomnienie przyjaciela. Chyba nigdy więcej nie spotka kogoś takiego jak Marco.
Znicze płonęły, tworząc na ziemi jasną łunę, podobną do tej zawieszonej na niebie. Kolorowe światełka przypominały rozsypane na ziemi gwiazdy. Może to dlatego miało się wrażenie, że Niebo jest tuż obok, na wyciągnięcie ręki?
Jean odmówił krótką modlitwę nad grobem przyjaciela. Następnie odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia. Jego postać po chwili zniknęła w oświetlonych alejkach cmentarza...
~THE END~
Ps. Dzięki Wam wszystkim za komentarze. Czytam je, ale nie zawsze odpowiadam >.< Uwagi biorę do siebie, nie martwcie się. Wasze opinie pomagają mi się "naprostować". Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję c:
Ps. Dzięki Wam wszystkim za komentarze. Czytam je, ale nie zawsze odpowiadam >.< Uwagi biorę do siebie, nie martwcie się. Wasze opinie pomagają mi się "naprostować". Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję c:
Tak melancholijnie~~
OdpowiedzUsuńPrzyjemna miniaturka, nieco przygnębiająca. Ale taki był zamiar, jak sądzę.
Swoją drogą paring Jean x Marco jest dla mnie jedynym akceptowalnym paringiem poza Levi x Eren, który uwielbiam. Cieszę się, że wstawiłaś tu coś o nich ^^
Z niecierpliwością czekam na więcej~~
Tak, to miało być przygnębiające (cieszę się, że udało mi się wywołać taki efekt xP)
UsuńJak wpadnie mi do głowy dobry pomysł na opowiadanie z tym paringiem, to napiszę więcej shot'ów c: (też lubię ten paring xP)
Przez trzy dni po przeczytaniu miałam doła xD Ale poza tym wspaniałe piszesz i tylko czekać na więcej
OdpowiedzUsuńLubię od czasu do czasu napisać coś poważnego bądź przygnębiającego, ale nie spodziewałam się, że można dorobić się od tego doła xD
UsuńDziękuję za pochwały ;P
Piękne~!! *o* Naprawdę bardzo mi się spodobało to co napisałaś~!! Świetnie opisałaś ich uczucia i wgl cieszę się, że napisałaś coś innego niż...my wszyscy. ^^ Była to miała odmiana.
OdpowiedzUsuńJedno zdanie mi dziwnie zabrzmiało, bo było, że "Uwielbiał z nim wymykać się nocami z kwatery kadetów i łazić nocami po pobliskim lesie." ~ no skoro wymykali się nocami, to jasne, ze nocami też łazili po lesie...heeloou~!! :P
Pozdrawiam
Kocham pairing Jean x Mqrco, on jest momentami tak cholernie przygnębiający... :<< Nienawidzę Hajime Isayama za uśmiercenie Marco.
OdpowiedzUsuń