sobota, 24 stycznia 2015

~Afrodyzjak~ Ao no Exorcist, Bon x Rin



 Chyba każdy ma czasem takie odczucie napisania/narysowania/stworzenia czegoś całkowicie głupiego (czasem nawet wstydliwego).
No właśnie, w taki sposób, pod wpływem impulsu, powstało to opowiadanie (za które już mi jest wstyd).
Ogólnie to bardzo lubię Ao no, pairing tej dwójki też bardzo lubię, ale jak tu napisać opowiadanie z dwoma debilami? (nie ukrywajmy, tak naprawdę Rin i Bon są podobni do siebie).
Trudno było odwzorować mi charakter Bona, bo jest on (jak napisałam na końcu), pełen sprzeczności. Rin za to jest czasem naprawdę głupi. No i jego demoniczne instynkty też momentami kuleją (co w anime i mandze było parę razy pokazane xP).
Nie będę dłużej gadać, czytajcie to opowiadanie-potwora, za które powinnam dostać bana albo karę śmierci i komentujcie otwarcie ;)
 Zapraszam do lektury c:



-... i na poniedziałek poproszę ładnie opisane właściwości tych roślin oraz ich zastosowanie. Na dziś to będzie tyle. Możecie iść. Miłego weekendu - nauczyciel zebrał swoje rzeczy i wyszedł z sali.
-W końcu mamy weekend - Rin przeciągnął się w ławce z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Co wy na to, by pójść to uczcić? - Shima spojrzał na resztę ekipy.  - Pójdziemy na lody, a później możemy iść na basen. Zawsze chciałem zobaczyć Shiemi w stroju kąpielowym...
-Skończ z tymi fantazjami, Shima - Kamiki wstała z ławki i przymierzyła się do wyjścia z sali, jednak zatrzymał ją Konkomaru.
-Nie gniewaj się, Kamiki-san. Przecież wiesz, jaki on jest...
-Niestety, wiem - westchnęła Brwi. - W sumie ten pomysł z wyjściem nie był zły, ale nie łaźmy nigdzie zbyt długo, chcę jeszcze dziś zrobić tą pracę z zielarstwa, bo w weekendy biblioteka jest zamknięta. Wam radziłabym zrobić to samo.
 -A może pójdziemy później wszyscy razem do biblioteki? - klasnęła radośnie w dłonie Shiemi.
Wszyscy się zgodzili.

***

-Dobra, to w którym dziale mamy szukać? - Rin rozejrzał się po wysokich regałach uginających się pod ciężarem książek.
Biblioteka była ogromna, mieszczące się w niej tomy dotyczyły wszystkich dziedzin, które mogą być kiedykolwiek potrzebne egzorcystom. Regały ciągnęły się w nieskończoność i zapewne gdyby nie doświadczona, stara bibliotekarka, grupka zgubiłaby się w tym gąszczu półek i książek.
Kamiki przedstawiła kobiecie powód wizyty grupki, po czym dostała do rąk odpowiednie księgi, przyniesione prosto z magazynu.
Grupa rozsiadła się przy jednym z bibliotecznych stołów, ci bardziej inteligentni i pracowici zaczęli szukać odpowiednie rośliny i spisywać ich właściwości. Nagle Shima, któremu wyjątkowo zdarzyło się uczestniczyć w poszukiwaniach, zawołał do siebie resztę ekipy:
-Spójrzcie na to! - wskazał rysunek jednej z roślinek. - Tu jest napisane, że to działa jak afrodyzjak!
-A ty tylko o jednym - Kamiki pokręciła głową. - Przede wszystkim to potrafi na krótki czas otumanić niektóre demony niższej klasy. Jest często używane, więc można to dostać w prawie każdym sklepie zielarskim dla egzorcystów. Dobra, ja się zbieram, już wszystko mam zapisane. Oddajcie książki, gdy skończycie - dziewczyna zabrała rzeczy i wyszła. Zaraz za nią wybiegła Shiemi.
Męska część klasy została sama.
-Chłopaki, tak sobie myślę, że chciałbym wypróbować to zielsko - Shima spojrzał na roślinę w książce.
-Shima! - Konekomaru spojrzał na niego karcąco.
-Przecież nie mam nic złego na myśli. Ciekawi mnie, czy pod wpływem działania czegoś takiego Shiemi zechciałaby się ze mną umówić do kina - westchnął marzycielsko.
-Jesteś nienormalny - Bon uderzył go w głowę. - Tak ci ciężko iść do niej zagadać?
-To nie tak...
-Ej, chłopaki - Rin przerwał im rozmowę. - Tu jest napisane, że u ludzi efekt jest znikomy, za to u demonów działa wyjątkowo silnie. Ciekawe, czy Shiemi ma coś takiego w sklepie...
-Ty też? Rin, przestań! - Konekomaru złożył ręce w błagalnym geście.
-Ciekawe, jak zadziałałoby to na Kuro. Jest demonem, ale dość silnym. Muszę go później zapytać o to...
-Bon, Rin, Koneko - Shima obrócił się w stronę przyjaciół. - Pomóżcie mi zdobyć to zielsko i przygotować z niego moją przepustkę do serca Shiemi! Błagam was.
-Ja się od tego umywam - Koneko pokręcił głową i szybko wyszedł z biblioteki. Bon miał zamiar iść w jego ślady, ale Shima złapał go za rękaw.
-Bon, proszę, pomóż mi. Jestem takim tchórzem, że nie zagadam do niej tak po prostu i ty doskonale o tym wiesz! Proszę cię, pomóż mi! Jeśli nam nie wyjdzie z tym wszystkim, to może dotrze do mnie, że muszę nabrać odwagi i zrobić wszystko o własnych siłach, zamiast łudzić się, że jakiś magiczny krzaczek mi pomoże!
Bon przejechał powoli ręką po twarzy, zerkając z ukosa na przyjaciela.
-Tym razem ci pomogę, ale jeśli coś pójdzie źle, jeśli to wszystko się wyda, osobiście skopię ci dupę!
-Dziękuję, Bon! Rin, ty też się przyłączysz?
-A co mi tam - demon wzruszył ramionami. - To kiedy planujesz to zrobić?
-Gdy tylko zdobędę to zielsko, bierzemy się do roboty.
-Chyba znam jeden dobry sklep. Yukio czasem do niego chodzi, jeśli akurat mu nie po drodze do sklepu Shiemi. Myślę, że tam możemy dostać wszystko, czego potrzebujemy.
-To może jutro tam podejdziemy?

***

-Gdzie jest Rin? Jak zwykle się spóźnia, wkurzający gościu.
-Spokojnie, Bon. Patrz, już tu biegnie.
-Cześć chłopaki - wydyszał Rin zatrzymując się koło kolegów. - Sorki, zaspałem.
-Mogłem się spodziewać - Bon westchnął. - Dobra, prowadź do tego sklepu, zróbmy, co trzeba i miejmy to z głowy.
Po kwadransie doszli na miejsce i weszli do małego sklepiku. Za ladą siedział mężczyzna w średnim wieku. Rzucił klientom badawcze spojrzenie zza swoich okularów.
-Dzień dobry - odpowiedział na powitanie trzech młodzieńców. - Czego szukacie, młodzi egzorcyści?
-Potrzebujemy trochę... tego - Shima podsunął mężczyźnie kartkę z zapisaną nazwą rośliny, na co sprzedawca roześmiał się.
-Tak myślałem. Większość młodych egzorcystów, nie tylko płci męskiej, zachodzi do mnie by nabyć ten "afrodyzjak". Nie jesteście pierwsi i nie ma powodu do wstydu, to nie jest nielegalne - mężczyzna wyjął spod lady mały woreczek, odwiązał go i zaczął wykładać na wagę maleńkie listki suszonej rośliny. - To zielsko ma słabe działanie, u niektórych nie działa w ogóle nawet, żadnych złych efektów po tym nie było, gorzej jest, gdy się panienka dowie, że jej coś takiego podaliście - roześmiał się. - Jest nieszkodliwa, gorzej dla demonów, ale do tego, widzę,  nie będziecie jej używać. Powiem wam, przy okazji, że tą roślinkę można podać na wiele sposobów, w herbacie, w ciastku, do wyboru do koloru - podał Shimie woreczek z odważoną wcześniej zawartością.
Całej trójce było strasznie głupio, wstydzili się odezwać.
Zapłacili i szybciutko się zmyli, cicho żegnając się ze sprzedawcą.
-To... u kogo to przygotujemy? - Shima zapytał nieswoim głosem.
-Może chodźmy do mnie? - Rin zastanowił się na głos. - Mam cały budynek dla siebie, Yukio nie ma do środy, mamy wolną kuchnię.
-Może być - Bon kiwnął głową. - Przynajmniej świadków nie będzie...

***

-To co? Jak planujemy to zrobić?
-Ty decyduj, Rin. Jako jedyny dobrze gotujesz - Shima popchnął chłopaka w stronę garów z radosnym uśmieszkiem na twarzy, po czym podał mu fartuch.
-Zgadzam się z Shimą. Poza tym, ja nie mam zamiaru się tego w ogóle dotykać. Jestem tu dla towarzystwa, bo ten debil wziął mnie na litość - Bon rozsiadł się za stołem i oparł podbródek o dłoń, wlepiając spojrzenie w Rina. - Cały czas zastanawiam się, co ja tu robię...
-Hmm, co by tu wykombinować - Rin założył fartuch i wziął jedną z książek z przepisami, która leżała na blacie. - Może ciasto? Nie, to słaby pomysł... Wiem! Babeczki!
-Dobry pomysł! - Shima uniósł kciuk prawej dłoni w górę. - Małe, słodkie, dziewczęce!
-Zrób trochę bez tego badziewia. Chętnie bym coś przegryzł  - Bon obdarzył krzywym spojrzeniem woreczek z nieszczęsną zawartością. - Tylko nie pomyl, które są które!
-Dobra, dobra. Zostaw to mi - uśmiechnął się demon i wziął się za przygotowanie ciasta.
Jego goście wyjęli w międzyczasie z siatki kupione wcześniej napoje i składniki i zajęli się rozmową.
-Bon, czemu się tak na niego gapisz? - Shima zapytał z sarkastycznym uśmieszkiem na twarzy, po dłuższej obserwacji przyjaciela.
-Co? JA? - Bona zrobił się minimalnie czerwony na twarzy, bo zrozumiał, jak to musiało wyglądać dla osób postronnych. - Zastanawia mnie, jakim cudem taka ofiara jak Okumura, która nie radzi sobie z niczym, nie grzeszy inteligencją, jest porywcza, wybuchowa i nienormalna, w kuchni tak bardzo się zmienia. Działa powoli, skupia się na każdej czynności, robi wszystko płynnie, dokładnie, zwinnie i starannie. Nie mógłbyś się tak starać na naszych treningach? Byłbyś mniej irytujący.
-Co ty chcesz? Staram się na swój sposób. Może i jestem porywczy, ale jak będę trenował, to z pewnością skopię dupę Szatanowi.
-Pamiętaj, że ja obiecałem sobie dokładnie to samo.
-A wy znowu o tym! Dajcie se siana, chłopaki! Obaj jesteście dobrzy, kumplujecie się, idźcie kopać dupska demonom razem, jak przyjaciele. Przynajmniej będą większe szanse, że nie umrzecie.
-Nie będę walczył razem z tym narwanym demonem - burknął do siebie Bon, ale nic więcej nie powiedział, by nie wywołać kłótni. - Długo ci jeszcze zejdzie z tymi babeczkami?
-Nie, już je wyciągam - Rin wyjął delikatnie z pieca blachę pełna małych babeczek. - Te są z dodatkiem, te bez.
Bon, ku zdziwieniu rozmówców, nie poddawał pod wątpliwość pamięci Okumury, tylko od razu wziął jedną z babeczek.
-Niezłe, nie są nawet bardzo słodkie.
-Rin, jesteś wielki! - Shima wyjął ze swojej torby małe pudełko i zapakował do niego część babeczek z dodatkiem, jak to ujął Rin. - Dzięki, przyjaciele za pomoc! A teraz lecę, spróbuję sie od razu umówić z Moriyamą! -schował pudełko i wybiegł z budynku.
-Teraz czuję, że popełniłem błąd - Rin zdjął fartuch.
-Od początku mówiłem, że to głupi pomysł. Miejmy nadzieję, że to nie zadziała.
-Oby - Rin wziął się za mycie garów. - Właśnie, Bon. Zapisałeś sobie te wszystkie informacje o roślinkach? Bo ja nie miałem zeszytu i nic nie zapisałem, a głupio mi iść do Kamiki i prosić ja o notatki, pewnie by się wkurzyła...
-Kretyn z ciebie. I ty masz zamiar zostać poważnym egzorcystą? Tak, mam to zapisane, ale nie wziąłem ze sobą zeszytu. Na szczęście co-nieco pamiętam, mogę ci podyktować.
-Sorki. I dzięki. Ubóstwiam twoja pamięć - Rin uśmiechnął się, a Bon poczuł się dziwnie. - Zaraz wracam, wezmę zeszyt z pokoju - rzucił i wyszedł. Wrócił po kilku minutach. - Znalazłem - uśmiechnął się. - Naprawdę, dzięki wielkie, Bon. Dobrze mieć takiego przyjaciela - usiadł obok Suguro.
-Dobra, dobra, skup się na zadaniu - Bon powiedział nieswoim głosem. Zachowanie Rina wywoływało u niego dziwne odczucia. Miewał z nim tak dość często, ale najgorzej było, gdy zostawali sami. Szczerość i otwarcie demona sprawiały, że czuł się momentami niezręcznie. - Dobra, to po kolei. ja dyktuję, a ty zapisuj... - Bon dyktował mu powoli, robiąc przerwy, by chłopak miał czas na zapisanie wszystkiego. W pewnym momencie zauważył, że Okumura go nie słucha. - Zapisuj, a nie się opychasz babeczkami!
-I kto to mówi, sam też jesz!
-Jesz jak pięcioletnie dziecko! Cały jesteś usyfiony! - Bon wytarł mu twarz. Dopiero po chwili dotarło do niego, jak dziwnie to musiało wyglądać. Rin też spojrzał na niego niepewnie, ale nic nie powiedział.
Po chwili milczenia, Bon powrócił do dyktowania. Po jakimś czasie Rinowi nagle wypadł z ręki długopis.
-Co ty robisz? - Bon obdarzył go poirytowanym spojrzeniem.
-Przepraszam, słabo się czuję - Rin opuścił głowę tak bardzo, że dotknął czołem blatu stołu. - Czuję się bardzo dziwnie...
-Nie gadaj, ze się roz... - nagłą myśl rozbłysnęła boleśnie w głowie Bona. - Onienieneinie, nie gadaj, że zjadłeś... Czekaj, które z tych babeczek były z tym zielonym paskudztwem?
Rin uniósł głowę, spojrzał na niego wielkimi oczami pełnymi przerażenia:
-Kurde, pomyliłem się - jęknął, opuszczając głowę z powrotem. Objął się rękoma w pasie.
-Ale dlaczego na ciebie podziałało?! Nie jesteś demonem niskiego rzędu!
-Nie mam pojęcia, może to dlatego, że jestem dzieckiem ludzkiej kobiety? - Okumura jęknął po raz kolejny. -Czy afrodyzjaki powinny tak działać? - zapytał cicho.
-Ekhm - Bon odchrząknął, czerwieniejąc na twarzy, bo od razu pojął, o co chodzi. - Taaaak, tak to działa.
-Idę do łazienki - Rin wstał, ale zaraz się zachwiał i musiał się oprzeć o stół, by nie wylądować na ziemi. - Cholera, nie czuję nóg - jęknął.
-Czekaj, pomogę ci - Bon przerzucił sobie rękę chłopaka przez szyję i objął go swoją ręką w pasie. - Teraz powoli - przeszli parę kroków, ale nie udało im się zajść zbyt daleko.
Rin potknął się i przewrócił, pociągając za sobą Bona. Wylądowali jeden na drugim, Rin pod Suguro.
-Cholera, mówiłem, ze cały ten plan to jeden wielki błąd i głupota! Dlaczego zgodziłem się mu pomóc?! - Bon nie wytrzymał.
-Mógłbyś ze mnie zejść? - Rin poprosił cicho. - Czuję się bardzo... dziwnie w takiej pozycji.
-Przepraszam - Bon uciekł spojrzeniem w bok. Po chwili jednak spojrzał w twarz demona. Rin był cały czerwony na twarzy, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko, oczy błyszczały jak od gorączki, wpatrując się półprzytomnie w twarz Suguro, usta miał uchylone i lekko nabrzmiałe.
"Cholera, o czym ja myślę?!" Bon bił się z myślami. "Jakim cudem mogę myśleć, że ten debil jest na swój sposób pociągający?!"
Suguro czuł się, jakby ktoś inny za niego myślał, nie poznawał swoich myśli, zachowań. Rin chyba czuł się podobnie, bo w pewnym momencie po prostu zetknął swoje usta z ustami Bona.
Suguro poderwał się jak oparzony.
-Co ty wyczyniasz?!
-Ja... - Okumura uciekł spojrzeniem w bok. - Przepraszam, dziwnie się czuję. Zupełnie jakbym nie był sobą. Ale... wyglądałeś, jakbyś też tego chciał...
Bon długo mierzył go spojrzeniem, próbując jednocześnie nadążyć za swoimi galopującymi myślami. Myśli rozsadzały go od środka, nie mógł się jednak na żadnej z nich skupić. W międzyczasie Rin powoli wstał i podszedł do niego, niezdarnie stanął na palcach i pocałował go drugi raz. Bon, poddał się i odwzajemnił pocałunek.
Po chwili obaj wylądowali na podłodze.
-Czy ty masz jakiekolwiek pojęcie o całowaniu się, kretynie?
-Nie, ale szybko się uczę - Rin znów spróbował go pocałować, ale Bon zasłonił mu usta dłonią.
-Okumura, kretynie. Nie jesteś sobą! Opanuj się! To ten cholerny afrodyzjak! - na jego słowa Rin uniósł dłoń i dotknął jego twarzy
-Jestem sobą, ale kierowanym nieswoimi myślami. Wybacz mi, ale nie mogę sie pows...
-Zamknij się! - Bon znowu go zakneblował swoją dłonią. - Mówisz o sobie, a co ze mną?! Jesteś kretynem, ja z resztą też. Od jakiegoś czasu myślę, że zaczynam cię lubić, a ty mi nagle wyskakujesz z czymś takim! Powiedz mi teraz, który z nas nie będzie mógł się powstrzymać? Nie chcę zrobić czegoś głupiego, przez co do końca życia będę się czuł jak winny debil!
-Bon - Rin szepnął cicho, wyswabadzając usta spod jego dłoni. - Nie wiem, co chciałeś mi przez to powiedzieć, nie wiem, co ja o tobie myślę, ale wiem, że ja chcę to zrobić, więc przestań się szarpać z myślami i zróbmy to, zwalając całą winę na afrodyzjak, moją nieostrożność i głupotę - wyciągnął ręce, objął Bona i pocałował go kolejny raz, przełamując ostatnie opory Suguro...

***

-Będę miał wyrzuty sumienia do końca życia... Co mi odwaliło?! Jak mogłem do tego dopuścić?!
-Zwal wszystko na moją głupotę, w końcu jestem kretynem.
-Wychodzi na to, że nie jestem od ciebie lepszy...
-Jesteś pełen irracjonalnych przeciwieństw. Raz jesteś bardzo poważny, raz jesteś zupełnie dziecinny, raz jesteś spokojny, innym razem wybuchasz gniewem, kłócisz się ze mną, bo patrzę na świat nieco inaczej niż ty, gardzisz mną momentami, ale jednak się przyjaźnimy... Jesteś dla mnie nie do pojęcia, Bon.
-A ty jesteś tak głupi, ze gdyby cię zabić, to zapomniałbyś umrzeć, wiesz?
-Eee, ja?!
-Dobra, nie będę się z tobą kłócił. Po prostu... czuję się debilnie przez to, co się stało. Zrobić coś takiego z tobą, mając w dupie swoje uczucia, myśli... Afrodyzjak. To wszystko wina tego gówna.
-Ale ty...
-AFRODYZJAK. I zapomnijmy o tym, już mam traumę...

[THE END?]


Jeśli macie jakieś prośby, zamówienia czy pytania, to piszcie śmiało, obojętnie, czy na maila czy w komentarzach.