To paring Marshall Lee x Prince Gumball z Adventure Time. Jesli kogoś to razi, to proszę nie czytać. Pozostałych zapraszam do lektury :3
~I`m just your problem~
Balonowego obudziły ciche
dźwięki muzyki. Otworzył oczy i ostrożnie rozejrzał się po swojej sypialni.
Nikogo, poza nim samym, w niej nie było.
Usiadł
i potarł dłonią skronie. Wczoraj organizował swoją 18-stkę i nieco przesadził z
alkoholem. Spojrzał na zegarek. 5 rano. Już miał zamiar z powrotem odlecieć w
objęcia Morfeusza, jednak do jego uszu ponownie doleciały dźwięki muzyki.
Bardzo ładnej z resztą, ale jednak muzyki. o 5 rano. Po imprezie. Gdy on chce
się wyspać. I ma kaca.
Westchnął ciężko i ponownie rozejrzał się po różowej, iście
królewskiej sypialni, by namierzyć źródło dźwięku.
-Okno.
To z zewnątrz - mruknął stawiając jedną stopę na chłodnej posadzce. Po chwili
dołożył drugą i stanął chwiejnie na nogach.
Upojenie
alkoholowe jeszcze go nieco trzymało, a że miał słabą głowę, to trochę
wystarczyło w zupełności, by miał problemy z koncentracją.
Chwiejnie
podszedł do drzwi od balkonu. Położył dłoń na klamce, a po chwili wahania
nacisnął ją.
Drzwi
uchyliły się, wpuszczając do środka zimne powietrze, od którego książe zadrżał.
Potarł zziębnięte ramiona i po cichu wyszedł na dwór. Przeszedł kilka kroków i
oparł się o balkonową barierkę. Cały czas rozglądał się w poszukiwaniu
zakłócającej jego zasłużony odpoczynek osoby.
-To z
góry - pomyślał i skupił wzrok, by wyłapać w ciemności tajemniczego muzyka.
Gdyby
przez chwilę skupił się na dźwiękach, z pewnością od razu poznałby, kto w
środku nocy gra na gitarze. jednak zmęczony i skacowany Gumball nawet przez
sekundę o tym nie pomyślał.
W końcu
wypatrzył sylwetkę, siedzącą na dachu z gitarą w ręku, uderzającą delikatnie w
struny. Balonowemu wydawało się, że skądś zna tę koszulę w kratkę i instrument,
jednak 100% pewność, co do tożsamości gitarzysty uzyskał, gdy ten zaczął cicho,
acz wyraźnie śpiewać:
-Da
dara da da, I'm gonna bury you in the ground. Da dara da da, I'm gonna...
Gdy różowo
włosy już otwierał usta, by rozkazać Marshall'owi zostawić gitarę i iść spać, ten niespodziewanie zaśpiewał coś,
co Balonowego zamurowało:
-What, you don't like that? Or you
just don't like me?
Książę zamknął usta.
Zdziwił się tym, jednak po chwili głos Lee i dźwięki jego niesamowitej gry na
gitarze porwały go tak, że zapomniał, po co przyszedł. Stał, chłonąc, jak
zahipnotyzowany, całym sobą śpiew wampira, wlepiając jednocześnie w jego ledwie
widoczną sylwetkę swoje roziskrzone oczy. Po chwili zrozumiał, że to piosenka
kierowana do niego. smutna, pełna przeprosin i goryczy. Bardzo piękna piosenka,
którą samozwańczy król śpiewał, po prostu, cudownie. Głos miał niezwykły, pełen
emocji, silny, idealnej barwy, dźwięczny, idealnie zgrywający się z gitarą.
Do
końca występu Gumball stał, nic nie mówiąc, tylko kiwając wolno głową do rytmu
muzyki. Lee nie widział go, bo siedział tyłem, z głową zwróconą w stronę
gwiazd.
-I'm
just your problem - odśpiewał Marshall po raz ostatni i zakończył piosenkę.
-Marshall!
- wykrzyknął książę widząc, że wampir wstał z zamiarem odejścia.
Czarnowłosy
drgnął i odwrócił się. Już po samym głosie poznał, kto go wołał.
-Balonowy
- odpowiedział sfruwając na balkon. - Jak długo tu jesteś? - nie podszedł do
różowowłosego.
-Hm,
ja? Ch-Chyba od samego początku - zadrżał Gumball pod wpływem chłodnego
podmuchu wiatru. Przez cały występ nie czuł, jak zimno jest na dworze.
-Ehm -
chrząknął czerwonooki. - Ja to wyjaśnię...
-Skąd
się tu wziąłeś? To wiem, byłeś na urodzinach i jak reszta gości zostałeś na noc
- wszedł mu w słowo książę. -Ale dlaczego robisz koncert w środku nocy?
-zapytał bez cienia chamstwa w głosie, znów drżąc z zimna.
-Właśnie
to chciałbym wyjaśnić... Tylko może nie tutaj - odparł wyższy chłopak, patrząc
na gęsią skórkę na rękach rozmówcy. Sam był od dawna martwy, więc chłodny wiatr
mu nie przeszkadzał jakoś specjalnie.
Czarnowłosy
ruszył przodem do sypialni różowo włosego. Ten, po chwili niezdecydowania,
ruszył za nim.
-No
więc? Słucham - zapytał gospodarz rzucając się na łóżko.
-Ja...
Nie mogłem spać... - wyszeptał wampir, przysiadając z brzegu. -Poszedłem grać,
by się czymś zająć.
-
Musiałeś wybrać granie? O 5 rano?
Książę
nie rozumiał swojego rozmówcy. Rozumiał tylko tyle, że mówi on szeptem, by
nikogo nie obudzić, a przecież już to zrobił, grając na gitarze nad cudzym
oknem.
-Ja...
chciałem chociaż tak dać upust moim uczuciom... - samozwaniec odwrócił głowę, a
po chwili ukrył ją w dłoniach.
-Uczuciom?
- zmarszczył uroczo brwi Gumball. - I o co chodziło z tą piosenką kierowaną do
mnie? Z resztą nieważne, uspokój te swoje uczucia w jakikolwiek sposób, by nie
przeszkadzały mi w spaniu - podkacowany Balonowy marzył o położeniu się z
powrotem do różowego, miękkiego łóżka, ale nie mógł tego zrobić, dopóki nocny
gość sobie nie pójdzie.
-Uspokoić?
Moje emocje? W jakikolwiek sposób? - zapytał z niedowierzaniem gitarzysta.
-Tak,
masz moje książęce pozwolenie, rób, co chcesz, ale nie graj już na gitarze w
tak diabelnych porach . podenerwowany książę machnął ręką. - A teraz idź.
Położył
się na łóżku i złapał kołdrę z zamiarem przykrycia się.
Nagle
poczuł, że Marshall łapie go za nadgarstek, a po chwili poczuł na wargach
delikatny pocałunek.
-Ma-Marshal!
Co ty robisz?! - książę odepchnął chłopaka.
-
Uspokajam swoje emocje, jak kazałeś - odpowiedział czarnowłosy głębokim,
drażniącym w dziwny sposób zmysły Balonowego, głosem.
Gumball
już otwierał usta, by wyrzucić przyjaciela z pokoju, ale czerwonooki zatkał mu
je szybko głębokim pocałunkiem, dołączając do niego język. Trzymał jednocześnie
nadgarstki chłopca w jednej dłoni, a drugą ściągał mu koszulkę. Gdy przekładał
ją przez głowę różowookiego, musiał na chwilę rozłączyć ich usta.
-Ma-Marshall!
Co to wszystko ma znaczyć!? - wykorzystał sytuację Gumball, by zadać pytanie.
-Kocham
cię i mam zamiar uspokoić swoje emocje, czyli posiąść cię, choćby i siłą. A
wszystko zgodnie z twoim rozkazem i za jego przyzwoleniem - wyszeptał mu do
ucha wampir, przygryzając je.
Księcia
zatkało. Leżał nieruchomo, trawiąc słowa Lee, dopóki ten nie pozbawił go
również spodni.
-Marshall,
przestań! Ja... - wyjęczał różowo włosy. Czuł, że dotyk przyjaciela sprawia mu
przyjemność, a to natomiast go przerażało. - S-Stój! - pisnął, gdy król
pocałował go w podbrzusze.
-Teraz?
Nie ma mowy - odparł Lee, a jego oczy błysnęły dziwnie w mroku. - sam mi na to
z resztą pozwoliłeś - zaczął wodzić językiem po brzuchu różowo włosego.
Balonowy
nie miał siły, by go odepchnąć. Zaczynał topnieć pod wpływem dotyku starszego
władcy, tracił zdrowy rozsądek. Starał się za to, by z jego ust nie wydobył się
żaden dźwięk.
Marshall,
widząc bezcelowe próby milczenia księcia, przygryzł jeden z jego sutków.
-Ah! -
wydał z siebie okrzyk Gumball, a wampir poczuł, że od tego głosu odniecił się
jeszcze bardziej.
Zaczął
pieścić, przygryzać, obcałowywać, znaczyć malinkami ciało Balonowego, nie
szczędząc szyi. Jednocześnie ściągał z niego bokserki - ostatnią część
garderoby. Młodszy władca zauważył to dopiero gdy był już nagi.
Marshall
oblizał się, widząc jego stojącą męskość.
-Ma-Marshall,
czy ty... - wydyszał solidnie już podniecony Balonowy.
Nie
dokończył, bo w tym momencie samozwaniec wziął go całego do buzi. Różowooki
jęczał, drżał i wzdychał coraz mocniej, im mocniej król go ssał i pieścił
językiem. Po niedługim czasie doszedł w jego usta, krzycząc.
Marshall
gładko przełknął wszystko, ale nie dał długo partnerowi odpocząć i uspokoić
oddech. Poślinił palce i zaczął je kolejno wkładać w jego odbyt, stymulując go
jednocześnie drugą ręką i całując po wrażliwym podbrzuszu.
Napalony,
zarumieniony i podniecony Gumball przestał roztrząsać, czy to, co robią jest
właściwe. Podobało mu się to z każdą chwilą coraz bardziej, zaczynał chcieć
czegoś więcej.
-W-więcej,
Marshall - wyjęczał wyjątkowo erotycznie brzmiącym głosem.
Lee,
gdy zobaczył rumieńce na jego twarzy, jego gotową na więcej męskość poczuł, że
już dłużej nie wytrzyma. Sama książęca twarz go w tej chwili podniecała. Bez
słowa zastąpił palce swoją męskością. Wszedł powoli, by sprawić Balonowemu jak
najmniejszy dyskomfort, jednak, mimo jego starań, Gumball i tak początkowo
płakał z bólu. Czarnowłosy dał mu chwilę, by się przyzwyczaił. Szeptał mu do
ucha słowa otuchy, scałowywał łzy z jego policzków, a gdy te przestały płynąć,
zaczął się wolno poruszać. Niedługo później książę sam poruszał biodrami,
wychodząc mu na przeciw. Przyspieszali, ustalając tempo, dając sobie więcej
wrażeń i przyjemności, całując się jednocześnie zachłannie, jak zwierzęta. W
końcu obaj doszli, różowo włosy jako pierwszy, a czerwonooki zaraz po nim. Lee
opadł na młodszego władcę. Obaj dyszeli, uspokajając bijące serca i oddechy.
Król wyszedł z Balonowego, położył się obok i przytulił go mocno:
-Przepraszam,
Bubba - wyszeptał, całując go w czoło.
Chłopak
nic nie odpowiedział, tylko również delikatnie objął towarzysza. Wampir
uśmiechnął się na to, lecz zaraz spoważniał i usiadł na łóżku. Zaczął się
ubierać.
-Co
robisz, Marshall? - zapytał cichutko książę także siadając.
-Wracam
do siebie, by nie robić ci już problemów - odszepnął wampir.
-Jakich
problemów? Nie jestem na ciebie zły, sam się na to zgodziłem, więc w czym
problem? -Balonowy przysunął się do niego. -Zostaniesz na noc? - zapytał,
momentalnie czerwieniejąc na twarzy.
Lee
odwrócił się do niego gwałtownie. Nie wierzył, że Bubba naprawdę to powiedział:
-Jesteś
pewien, że mogę? - król dał upust swojemu zdziwieniu.
-Tak,
ale mogę się rozmyślić - uśmiechnął się młodszy.
Po tych
słowach wampir rzucił się na niego, przygniatając go do materaca. Objął go
mocno i pocałował:
-Kocham
cię, Gumball - wyszeptał. - I z wielką chęcią zostanę. I teraz jestem naprawdę
szczęśliwy!
-Czyli
koniec z graniem po nocach, tak? - upewnił się gospodarz.
-Tak,
obiecuję - przyrzekł radośnie czarnowłosy.
-To
chodźmy spać, padnięty jestem - ziewnął i przykrył ich kołdrą różowooki. Wtulił
twarz w szyję czerwonookiego, na co Lee opatulił go szczelniej kołdrą. -
Dobranoc, Marshall - wymruczał.
-Dobranoc,
Bubba - odszepnął gitarzysta.
Niedługo
później obaj już spali, zmęczeni imprezą, sexem i wrażeniami nocy.
Następnego
dnia nie było już tak różowo.
Marshall,
który posiadał mocną głowę i odporność na alkohol, wstał pierwszy,
niespecjalnie zmęczony czy skacowany, w doskonałym humorze. Szczęśliwy,
wpatrywał się w księcia, bawiąc się jednocześnie jego włosami, dopóki ten także
nie otworzył oczu:
-Marshall?
- zapytał nie do końca przytomnie. -Co ty tu... - w tym momencie wspomnienia
nocy uderzyły go jak fala. Walnął buraka i nakrył głowę kołdrą, chcąc ukryć się
przed spojrzeniem czerwonych oczu.
-Oi,
Bubba - wyszeptał Lee, ściągając kołdrę - nie wstydź się, to tylko ja.
-Właśnie
o to chodzi, że to ty - tym razem Gumball wtulił twarz w poduszkę, więc jego
głos był nieco przytłumiony. - Wstydzę się za to.
Wampir
roześmiał się:
-Oi,
daj spokój Bubba! Jak mam cię teraz pocałować, skoro leżysz twarzą do poduszki?
Balonowy
drgnął, po czym obrócił się na plecy. Miał solidny rumieniec na twarzy, ale
śmiało patrzył rozmówcy w oczy. Ten natomiast, z równą śmiałością, nie przerywając
kontaktu wzrokowego, złączył ich usta.
-Jak
się czujesz, Bubba?
-Nie za
dobrze. Nie wyspałem się, głowa mnie boli i... ekhem, no wiesz - rzucił mu
znaczące spojrzenie.
-Oh -
uśmiechnął się król - w takim razie prześpij się jeszcze, a ja wrócę o siebie,
żeby nikt nas nie nakrył - wstał i przykrył przyjaciela kołdrą, po czym szybko
się ubrał.
Gdy
stanął przy oknie, Gumball zapytał:
-Powtórzymy
to kiedyś?
-Oczywiście
- obiecał z uśmiechem Lee. - A teraz śpij dobrze, Bubba.
-Dzięki,
Marshall - odpowiedział książę, po czym wampir wyleciał przez okno.
Balonowy
zasnął, a przyśniło mu się ich następne spotkanie.
Miłe
spotkanie...
END
O BOZIU! Jakie cudeńko!
OdpowiedzUsuńJestem oczarowana... W dodatku ten paring rzadko mozna znalezc... Ah! Wielbie Cie! No chodz, let me love you *tula*
Wiecej takich! :3
Dziękuję >.< *oddaje uścisk*
UsuńHuehuehue :3
OdpowiedzUsuńBardzo ładne opowiadanko, powiedziałabym~!
Początkowo nie chciałam się za nie zabierać, bo paring nie z anime, w dodatku oryginalne postacie to kobiety... Ale się wzięłam i przeczytałam. I ani trochę nie żałuję~! :D
Jeśli jeszcze kiedyś coś o nich napiszesz - z pewnością przeczytam~! :3
Takie kawaśne~! :3 Szczerze muszę przyznać, że jest to pierwsze opowiadanie z...taka parą...o.o, które w życiu przeczytałam i muszę przyznać, że naprawdę mi się spodobało. Znaczy...hahah...czułam się trochę dziwnie, kiedy czytając nie mogłam się połapać czy lepiej wyobrażać ich sobie w bajkowej postaci czy w ludzkiej (Matko Boska i Wszyscy Świeci o.o Jak to brzmi o.o)...ale tak to było świetne. ^.^ Błędów też żadnych nie widziałam. :*
OdpowiedzUsuńTak, więc...idę czytać dalej. Pozdrawiam.
O boże... Mam nadzieję, ze jeszcze nie raz nie dwa, napiszesz coś o tym paringu.
OdpowiedzUsuńTwój styl pisania jest pozwalający (w dobrym znaczeniu, tego słowa)
Masz nową czytelniczke ~
uwielbiam to *.* BOSKO :*
OdpowiedzUsuńKocham cię za to *-* wspaniałe :'3
OdpowiedzUsuńMega *-*
OdpowiedzUsuń